Korupcja nękająca Afrykę od dziesięcioleci przybiera na sile, a poza policją najbardziej skorumpowani są najbogatsi przedsiębiorcy - wynika z opublikowanego w tym tygodniu dorocznego raportu organizacji Transparency International.
Z badań, przeprowadzonych w 28 krajach subsaharyjskiej Afryki przez zajmującą się korupcją Transparency International wynika, że plaga ta nie tylko wciąż dotyka Afrykę, ale narasta, a najbardziej na nią podatni są najbogatsi. Co dziesiąty Afrykanin w zeszłym roku płacił łapówki, a zamożni przedsiębiorcy po raz pierwszy zostali uznani przez Afrykanów za najbardziej skorumpowanych. Przegrali tylko z policjantami, od lat uchodzącymi za synonim złodziejskiej zarazy.
Po policjantach i biznesmenach za najbardziej skorumpowanych Afrykanie uznają urzędników i poborców podatkowych, sędziów oraz posłów. Za najbardziej odpornych, aczkolwiek także podatnych na pokusę nielegalnego zarobku mieszkańcy Czarnego Lądu uznali w zeszłym roku duchownych i starszyznę plemienną.
Prawie dwie trzecie Afrykanów uważa, że korupcja w zeszłym roku nasiliła się, a ich rządy nie radzą sobie z tą plagą, albo - co gorsza - nie widzą w niej problemu. Najbardziej na korupcję narzekają mieszkańcy najbogatszych krajów Afryki - RPA, Nigerii (od lat uchodzącej za jeden z najbardziej złodziejskich krajów świata) i Ghany, cieszącej się opinią prymuski pod względem przedsiębiorczości i gospodarczego rozwoju, nieopartego na surowcach energetycznych.
Na narastającą plagę korupcji narzekają też obywatele Liberii i Sierra Leone, Kenii i Ugandy. Panujący od 2009 r. prezydent Południowej Afryki Jacob Zuma, oskarżany od lat o praktykowanie korupcyjnych przedsięwzięć (zanim został prezydentem obalając w 2008 r. w pałacowym przewrocie prezydenta Thabo Mbekiego sam został pozbawiony stanowiska wiceprezydenta pod zarzutem korupcji) przyznał w październiku, że jego partia, szczycąca się walką z apartheidem i przywództwem Nelsona Mandeli, z powodu oskarżeń o korupcję i kumoterstwo może w przyszłym roku po raz pierwszy przegrać wybory samorządowe.
Za najmniej dotknięte zarazą korupcji Afrykanie uznali Botswanę, Mauritius i Republikę Wysp Zielonego Przylądka. Dwa pierwsze kraje jako jedyne z Afryki od lat znajdują się na liście pięćdziesięciu najuczciwszych państw świata. Na mniejszą niż zazwyczaj korupcję narzekali w zeszłym roku także mieszkańcy Burkina Faso, Wybrzeża Kości Słoniowej, Mali oraz królestwa Lesotho.
Za najbardziej pokrzywdzonych przez korupcję raport Transparency International uznał tradycyjnie najuboższych Afrykanów, którym przychodzi płacić łapówki za dostęp do podstawowych dóbr i praw. Tylko co dziesiąty z płacących daniny urzędnikom czy policjantom ośmielił się zgłosić swoją krzywdę. Reszta zrezygnowała z tego w obawie przed represjami, albo uznała, że dochodzenie sprawiedliwości nie przyniesie żadnego skutku.
Raport Transparency International został opublikowany niedługo po podróży do Afryki papieża Franciszka, który wytykał korupcję jako trudną do odparcia pokusę. "Jest jak cukierek, słodka, lubimy to, łatwo z nią żyć" - mówił w Nairobi papież.
Według Banku Światowego w wyniku korupcji Afryka, uważana od lat za najbardziej skorumpowany kontynent świata okradana jest co roku z co najmniej 150 mld dolarów. "Kto jest bardziej winny korupcji?" - zapytał mnie w 1999 r. jeden z nigeryjskich ministrów, mówiąc o zachodnich koncernach, wydobywających ropę naftową w delcie rzeki Niger. - Czy ten kto przyjmuje łapówki czy też może ten, kto je proponuje?".