Bywa, że nie wszyscy podpisani pod manifestem Komitetu Obrony Demokracji wiedzą, że go popierają.
24.11.2015 13:50 GOSC.PL
Nowym hitem polskiego życia społecznego, lansowanym przez pewien znany dziennik i popularną komercyjną telewizję, jest KOD, czyli Komitet Obrony Demokracji (przed PiS-em rzecz jasna). Akcję rozkręcili zasmucony przegraną PO Mateusz Kijowski we współpracy z czołowymi beneficjentami poprzedniego układu rządzącego. Symbolem KOD wybrano opornik, czyli symbol walczącego z komuną KOR-u. Szybko do KOD-u dołączyli znani "obrońcy" demokracji, np. formalnie były komunista Ryszard Kalisz (o ironio losu!), Jan Hartman oraz Anna Applebaum - żona byłego ministra w rządzie PO Radosława "Ośmiorniczki" Sikorskiego.
Wydarzenie nabiera tempa, a na Facebooku KOD rzekomo popiera już ok 30 tys. osób. Z tym tylko drobnym zastrzeżeniem, że... nie wszyscy popierający o tym wiedzą. Kompromitującą KOD informację podaje serwis Wirtualnemedia.pl. Bez pytania o zgodę do fejsbukowej grupy KOD dopisano m. in. Jacka Rakowieckiego czy redaktor naczelną Polskiego Radia 24 Annę Godzwon.
W związku z tymi informacjami liczbę 30 tys. głosów poparcia należy chyba traktować z przymrużeniem oka. Tak jak z przymrużeniem oka trzeba traktować rozhisteryzowane jęki KODowiczów o zagrożonej demokracji. Chyba że prawdziwą demokrację zdefiniujemy jako ustrój, w którym władzę sprawuje Platforma Obywatelska. Wtedy rzeczywiście możemy powiedzieć, że demokracja w Polsce się skończyła. Ale dodajmy, że demokracja KODowana, czyli taka, z której korzyści czerpią tylko nieliczni, wciąż ci sami ludzie. Za taką demokracją nie ma co tęsknić.
Wojciech Teister