A bliźniego swego jak siebie samego.
Przykazanie miłości góruje ponad wszystkimi innymi przykazaniami i jednocześnie zawiera je wszystkie w sobie, bo mój właściwy stosunek do Boga i człowieka porządkuje całe życie. Miłosierny Samarytanin znalazł się w sytuacji, którą wielu z nas zna z autopsji, na swojej drodze dostrzegł człowieka w potrzebie, zdanego na jego pomoc, bezradnego. Człowiek ów nie ograniczył się do krótkotrwałego gestu, pomagając pokrzywdzonemu. Samarytanin zaangażował się w sytuację długofalowo, konsekwentnie. Wziął odpowiedzialność za losy człowieka, któremu pomógł. W cieniu Samarytanina widzę i podziwiam wszystkich posługujących ubogim i opuszczonym na co dzień, nie tylko przed świętami czy podczas dobroczynnych akcji. Widzę tu osoby gotowe do działania nawet wtedy, kiedy zdaje się to beznadziejne, osoby, które wierzą, że każdemu z ludzi trzeba podać rękę, pomóc stanąć na nogi, a czasem po prostu przy nich być, osoby ciche i pokorne w swojej konsekwentnej służbie. Bo w ludzkim nieszczęściu najtrudniejsza jest codzienność.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Elżbieta Grodzka-Łopuszyńska