Chciałabym opowiedzieć o tym, jak przez całe moje życie Bóg był blisko mnie, czuwał nade mną i moją rodziną i jak bardzo nam pomagał.
Pomimo tak wielkich moich upadków i grzechów, był cały czas przy mnie i pomimo wszystko nie odwrócił się ode mnie i obdarzał mnie i moją rodzinę tak przeogromną, niezrozumiałą, nie do opisania. Gdy byłam na dnie, Bóg i Matka Boża dalej mnie kochali, pomagali i nigdy nie opuścili, pomimo tak wielkiej niewdzięczności z mojej strony Byli cały czas przy mnie.
Zacznę od tego że gdy byłam mała, moja mama wyjechała za granicę, zostawiając mnie i moich dwóch braci. Miałam wówczas z bratem bliźniakiem ok. 5 lat, mój młodszy brat miał 3 latka. Zostaliśmy z tatą i babcią, która była dla nas prawdziwym darem od Boga. Zastąpiła nam mamę i poświęciła się całkowicie dla nas, zapominając całkowicie o sobie. Pozostawieni przez mamę, nie czuliśmy się w ogóle odtrąceni czy niekochani, ponieważ tata i szczególnie babcia obdarzyli nas tak wielką miłością, że nie było mowy o tym, żebyśmy czuli się gorzej.
Wspomnę jeszcze, że tego dnia gdy mój tata dowiedział się, że moja mama już do nas nie wróci, poszedł do przydrożnego krzyża, który znajduje się blisko naszego domu i oddał nas pod opiekę Matki Bożej, która przygarnęła nas jak Najlepsza Mama na Świecie i która do tej pory jest cały czas przy nas i opiekuje się nami.
Gdy miałam 18 lat, zmarła moja babcia. To był największy cios w moim życiu, ale wiem, że dzięki Maryi udało nam się z tego otrząsnąć i iść dalej. Chociaż do tej pory bardzo tęsknie za moją babcią, to wiem, że muszę iść dalej.
W roku, w którym zmarła babcia miałam maturę. Nauczyciele stwierdzili, że mam małe szanse, żeby ją zdać, ponieważ nie zdałam ani jednej matury próbnej. Wiedziałam, że sama nie dam rady i sobie z tym nie poradzę, bo nie mam szans. Poprosiłam wtedy Matkę Bożą o pomoc. Zaczęłam dużo się modlić i oddałam Jej wszystkie swoje troski i zmartwienia, bo wiedziałam że może pomóc mi w tej sytuacji tylko Bóg i Matka Boża. Wtedy pierwszy raz w życiu prawdziwie zaufałam Matce Bożej. Odczułam pomoc Boga i Matki Bożej, która jest nie do opisania. Maturę zdałam z każdego przedmiotu powyżej 70 proc. - do tej pory nie mogę w to uwierzyć.
Po maturze wyjechałam za granicę do pracy. Byłam całkiem sama, nieśmiała, bez nikogo znajomego ale dzięki Maryi poradziłam tam sobie. Gdy rozpoczęłam studia, trochę przytyłam i nie potrafiłam siebie zaakceptować, szczególnie swojego wyglądu. Zaczęłam się odchudzać, nie potrafiłam wytrzymać na diecie i po głodówce obżerałam się na potęgę, a potem wymiotowałam.
To wszystko trwa do tej pory, nadal z tym walczę, dalej mam pokusy, ale Mama dalej jest przy mnie i pomimo moich dalszych upadków, nigdy mnie nie opuszcza. Bulimia totalnie mnie zniewoliła. W ciągu całego dnia potrafiłam ok. 6 razy wymiotować i non stop myśleć o jedzeniu, tak, że na nic innego nie starczało mi czasu ani siły. I - muszę to napisać – czuję, że Bóg mnie z tego wyciąga. Od 3 tygodni nie wymiotuję. Wiem, że mogę upaść, ale też wiem, że On nigdy się ode mnie nie odwróci i będzie dalej wyciągał mnie z tego bagna, a Matka Boża będzie cały czas przy mnie. Wierzę że nikt inny nie kocha mnie tak bardzo mocną i niewytłumaczalnie jak Oni.
Ponad półtora roku temu miałam wypadek samochodowy. Wracałam w nocy do domu. Straciłam panowanie nad kierownicą i z prędkością 110 km/godz. zjechałam z drogi i uderzyłam w przydrożne drzewa. Samochód został doszczętnie skasowany, a mnie z licznymi wewnętrznymi obrażeniami wprowadzono w śpiączkę. Z powodu pęknięcia wątroby, krwiaka obok nerki i wylewu krwi musiałam przejść operację, po której teraz, oprócz blizn, nie ma ani śladu. Pomimo tak poważnego wypadku, wyszłam z tego cało i praktycznie bez szwanku, choć na początku ratownicy medyczni podobno nie dawali mi w ogóle szans na przeżycie. Dalej żyję i funkcjonuję normalnie. Ale wiem, że to, że żyję, mogę zawdzięczać tylko i wyłącznie Maryi. W chwili wypadku miałam na sobie szkaplerz karmelitański i różaniec święty w kieszeni kurtki. Wiem, że to bardzo mi pomogło w tych najtrudniejszych chwilach i Mama była wtedy cały czas przy mnie. Nie pozwoliła, abym wtedy zginęła. Zdaje sobie sprawę, że sama doprowadziłam siebie do takiego stanu, przez cały dzień obżerając się i wymiotując, w przemęczeniu siadając za kierownicę, przekraczając dozwoloną prędkość. Jestem tak bardzo wdzięczna Bogu, że nie jechał wtedy inny samochód, że nie zderzyłam się z nim, tylko po prostu zjechałam na pobocze, uderzając w drzewa, bo wiem że psychicznie mogłabym sobie nie poradzić z tym, że ktoś inny przeze mnie ucierpiał, ale wiem że nawet wtedy Bóg nade mną czuwał i do tego nie dopuścił.
Tak bardzo jestem Tobie, Boże, wdzięczna, że jesteś. Dlatego proszę, pomóż mi walczyć ze swoimi słabościami, odmień mnie i przemień tak, abym robiła to, co tylko Tobie się podoba. Dałeś mi jeszcze raz życie, to, proszę, spraw, abym żyła tylko dla Ciebie, pełniąc tylko Twoją wolę, aby to było najważniejszym celem w moim życiu.