Przez kilkadziesiąt lat mało kto wiedział, kim był i czego dokonał rotmistrz Witold Pilecki. Władze PRL-u usiłowały wymazać jego nazwisko z ludzkiej pamięci.
Andrzej Pilecki tę datę zapamiętał na zawsze. – 8 maja 1947 roku czekałem wraz z matką i siostrą na ojca w Ostrowi Mazowieckiej. Były to imieniny mojego wujka, Stanisława Rogowskiego. Ojciec obiecał, że na nie przyjedzie. Czekaliśmy długo. Nie przyjechał. Nie wiedzieliśmy, co się stało – wspomina. Rodzina nie wiedziała, że w tym właśnie dniu Witolda Pileckiego aresztowano. I że jeden z największych bohaterów AK-owskiego podziemia znajduje się już w X Pawilonie więzienia mokotowskiego, w całkowitej izolacji. Śledztwo nadzorował osławiony płk Roman Romkowski, którego własnoręczne dopiski widnieją na protokołach przesłuchań. Pilecki przed sądem w marcu 1948 roku kilkakrotnie kwestionował treść wyjaśnień ze śledztwa, stwierdzając m.in. że „protokoły podpisywałem, przeważnie nie czytając ich, bo byłem wówczas bardzo zmęczony”. Nie ma wątpliwości, jak wyglądały owe przesłuchania. Bicie, okrutne tortury fizyczne i psychiczne.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Edward Kabiesz