Lawina uchodźców nieodwracalnie zmieni Europę. To pewne. Otwarte pozostaje pytanie o kierunek tych zmian.
Trupy w ciężarówce do przewożenia mięsa pod Wiedniem i w ładowni statku u wybrzeży Libii. Premier Węgier zapowiada skierowanie dodatkowych kilku tysięcy żołnierzy do pilnowania granicy z Serbią. Premier Włoch grozi wypowiedzeniem układu z Schengen. W Niemczech kolejna fala podpaleń obozów dla uchodźców. To tylko kilka informacji z ostatnich dni. Co jeszcze musi się wydarzyć, żebyśmy zrozumieli, że to przełom? Według Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji z siedzibą w Genewie od początku bieżącego roku do Europy przybyło przez Morze Śródziemne ponad 250 tys. imigrantów, w tym blisko 150 tys. do Grecji i ponad 100 tys. do Włoch. Urząd Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców (UNHCR) szacuje, że Macedonia przyjmuje do 3 tys. uchodźców dziennie. Zmierzają do Serbii, później do Niemiec, Szwecji, Norwegii lub Holandii. Władze Niemiec przewidują, że w tym roku dotrze do tego kraju ponad 800 tys. imigrantów. To dopiero początek. Według danych FRONTEX (unijna agencja ds. granic), tylko w lipcu do granic UE dotarło 107,5 tys. imigrantów – trzykrotnie więcej niż w tym samym miesiącu przed rokiem. Ludzi gna już nie tylko wojna i głód. To rodzaj owczego pędu, nakazującego naśladować znajomych i sąsiadów. Zachowania przywódców Unii Europejskiej i rządów poszczególnych krajów członkowskich dają się opisać klasycznymi już słowami: „Pierwsza moja myśl: tam za moimi plecami jest mój dom, tam są moje dzieci, wpadam do domu, zamykam drzwi i opiekuję się własnymi dziećmi”. Zgodnie z tym impulsem buduje się więc zapory, zwiększa liczbę patroli, nasila kontrole graniczne, a nawet zwołuje szczyt przywódców. Od tego jednak uchodźców nie ubywa. Lada chwila drzwi domu, w którym się schroniliśmy, mogą nie wytrzymać naporu. Co wtedy? Zaminujemy podwórko czy od razu zaczniemy strzelać z okien?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Grażyna Myślińska