Najpierw wszystko wskazywało na kolejną naciąganą historię w medialnym sezonie ogórkowym. Potem o pociągu wyładowanym niemieckim złotem zaczęły pisać światowe media. No i potoczyło się. Zanim cokolwiek odnaleziono, po złoto zgłosili się Żydzi i Rosjanie.
Wrocław był drugim co do wielkości po Berlinie miastem III Rzeszy. W bankach zgromadzony był spory majątek, w skarbcach państwowych duże rezerwy, głównie złota. Gdy II wojna światowa zbliżała się ku końcowi, niemieckie władze miasta zaapelowały do mieszkańców, by ci zdeponowali swój majątek na policji. Po wojnie funkcjonariusze wspominali, że dokładnie skatalogowanych skrzyń z kosztownościami, obrazami i złotem było tak dużo, że nie mieściły się w specjalnie wyznaczonych pomieszczeniach i zalegały na korytarzach w piwnicach urzędów. W 1945 r. było jasne, że trzeba się ewakuować. Tylko jak tak ogromny skarb wywieźć z miasta? Zdecydowano się na pancerny pociąg. Początkowo zakładano, że skarby z Wrocławia zostaną wywiezione na Zachód. W okolicach Wałbrzycha miano jednak zdecydować inaczej.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Rożek