Jeśli ogłaszasz nad kimś błogosławieństwo, to słowo to zaczyna pracować, zmieniać duchową rzeczywistość.
27.08.2015 11:20 GOSC.PL
– Wierzymy, że Słowo Boże jest żywe – opowiada Maria Miduch, judaistka, autorka książki „Biografia Ducha Świętego”. – A jest żywe! Hebrajskie „dabar” – „słowo” posiada ten sam rdzeń co „dwora” czyli… pszczoła. Słowo Boże jest dynamiczne, jest w ruchu, ma pracę do wykonania. Krąży tak długo aż wyda owoc…
Słowa mają moc, przekonuję się o tym mocniej z dnia na dzień. Jeśli głośno ogłaszasz nad kimś błogosławieństwo, to słowo to zaczyna pracować, rezonować, zmieniać duchową rzeczywistość. Bóg słyszy to wyznanie i nagradza ten krok wiary. Napisałem książkę na ten temat, nie widząc przełomów. Odpowiedź Boga? Białaczka, która poddaje się na dźwięk „Imienia ponad wszelkie imię”, rana, która goi się po Bożym dotknięciu. Bóg jest dobry. Jest wierny.
Ten mechanizm działa też niestety w drugą stronę. Biblia jest jednoznaczna: „co siejesz, to zbierać będziesz”. Jeśli 90% komunikatu, który wysyłasz w eter jest hejtem, wyrazem twego zgorzknienia, rozczarowania życiem, krytyką, to co możesz otrzymać w rykoszecie? Zbierzesz to, co zasiejesz.
Wszystkie znajome wspólnoty, które doświadczają ostatnio wielkiego przełomu (również w dziedzinie modlitwy nad chorymi) zaczęły od odważnego głoszenia konferencji o Bogu, który uzdrawia. Robiły to w ciemno, nie widząc żadnych owoców, efektów, rezultatów. Nie widząc dolegliwości, które podporządkowywały się imieniu Tego, który „głosił Ewangelię o królestwie i leczył wszelkie choroby wśród ludu” (Mt 4, 23). Robiły to z ufnością, że Jahwe Rafa („Ten, który uzdrawia”) potwierdzi słowo znakami i cudami, jak to zwykł robić. Wierząc, że Bóg lubi ten rodzaj „zamachu na Siebie” i nagradza takie zachowania.
– Płonąłem – opowiadał mi niedawno Marcin Zieliński, lider „Głosu Pana” ze Skierniewic – Pamiętam, że miałem nieprawdopodobną tęsknotę w sercu. „Boże – wołałem – chcę żebyś mnie używał, uzdrawiał przeze mnie innych, oddaję się Tobie do dyspozycji” Modliłem się nad ludźmi i … nie wdziałem żadnych owoców. Nic się nie działo. To rodziło frustracje. Nie zmieniłem jednak tematu. Zostawałem w pokoju i przesiąkałem Bożą obecnością. Nie odpuszczałem. Mówiłem: „Jezu, przecież Ty chcesz uzdrawiać! Czytam o tym w Biblii”. Słuchałem mnóstwa świadectw i sam modliłem się nad ludźmi: w szkole, na ulicy, w szpitalach, w Tesco. Podchodziłem do chodzących o kulach, do chorych i… nie działo się nic. To rodziło frustrację. Dlaczego nie odpuściłem? Bo czytałem ewangelię. „Tym zaś, którzy uwierzą takie znaki towarzyszyć będą”.
Nie odpuścił, nie zmienił tematu. Bóg w nieprawdopodobny sposób nagrodził tę decyzję. „Od zaś dni Jana aż do teraz królestwo niebios gwałtowi ulega i ludzie gwałtowni porywają je” – czytam w dosłownym przekładzie Ewangelii.
Porwij je. Ogłoś błogosławieństwo. Jako ten, który dziedziczy całe niebo. „Przechodząc doliną Baka, przemień ją w źródło” (Ps 84, 4-6). Hebrajskie baka oznacza „łzy,” Zamień dolinę płaczu w źródło. Czy chrześcijaństwo nie powinno być, jak chce prawosławny teolog Paul Evdokimov – „marszem życia przez cmentarze świata”?
PS. Czułem, że ten rok będzie wyjątkowy. W styczniu, w czasie karnawału, na miesiąc przed rozpoczęciem Wielkiego Postu, członkowie kilku wspólnot nad Wisłą rozpoczęli post. Trwał 21 dni. Co ciekawe, Duch Święty identyczne pragnienie wzbudził w kilku różnych grupach, które często nie miały ze sobą kontaktu! Bóg prosił: „Oddajcie mi pierwociny. To, co pierwsze. Nasłuchujcie”. Wspólnota Metanoia ogłosiła, że zacznie ten rok od postu i modlitwy, w której będzie szukać Bożej woli i oczekiwać duchowych przełomów. Post podjęli również członkowie „Głosu na Pustyni” z Krakowa, wspólnot „Abba” i „Chefsiba” z Warszawy, „Głosu Pana” ze Skierniewic, grupy modlącej się przy parafii św. Jadwigi w Chorzowie i diakonii modlitwy w Katowicach. Bóg odpowiedział błogosławieństwem. Spłynęło hojniej niż ktokolwiek tego oczekiwał.
Marcin Jakimowicz