To, że B. Arłukowicz został odwołany dopiero teraz, pokazuje, co kryje się za dymisjami w rządzie E. Kopacz. Premier kieruje się jedynie względami wizerunkowymi.
10.06.2015 22:05 GOSC.PL
Prawdziwe trzęsienie ziemi w obozie rządzącym. Ewa Kopacz zwolniła kilku ministrów, wiceministrów, z funkcji zrezygnował także marszałek Sejmu Radosław Sikorski. Wszystkie osoby łączyło jedno: były mniej lub bardziej uwikłane w aferę nagraniową jako osoby podsłuchiwane. O ich losie zdecydowało nawet nie to, co mówili i robili w trakcie spotkań w drogich restauracjach, ale to, że w wyniku upublicznienia akt sprawy przez Zbigniewa Stonogę znów mówi o tym cała Polska.
Teoretycznie to, że Ewa Kopacz nie idzie w zaparte, jak rok temu Donald Tusk, i nie poświęca jedynie postaci doszczętnie skompromitowanych i politycznie bezużytecznych, jak Sławomir Nowak, a rezygnuje z takich platformianych tuzów jak Jacek Rostowski, powinno cieszyć. Niestety, nie cieszy, bo takie persony jak Bartosz Arłukowicz – najgorszy minister zdrowia od czasów Mariusza Łapińskiego – powinny polecieć już dawno. Mniejsza o program dofinansowywania in vitro, będący jednym wielkim pompowaniem kabzy lobby medycznemu, bo z punktu widzenia lewicowo-liberalnego skrzydła PO, które zdominowało tę partię, nie ma większego znaczenia: ten człowiek przez cztery lata swego urzędowania absolutnie nic nie zrobił dla skrócenia kolejek, a pakiet onkologiczny jego autorstwa jest kompletną porażką.
Niestety, Arłukowicz stracił posadę nie z powodu negatywnej oceny jego pracy, ale dlatego, że Ewa Kopacz uznała go za wizerunkowe obciążenie dla jej rządu. Dlatego nie spodziewałbym siępo zmianach w rządzie nowej jakości w jego pracy, co najwyżej populistycznych propozycji obliczonych na zatrzymanie paru wahających się wyborców. Wszystko dzieje się bowiem w czasie, gdy grunt chwieje się pod nogami polityków PO i istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że partia, która miała dzięki straszeniu złym Kaczorem rządzić Polską do końca świata i jeden dzień dłużej, może stracić już niebawem władzę. Poparcie spada im na łeb, na szyję – i dlatego Kopacz, jej psiapsióły i koledzy robią wszystko, by zatrzymać odpływ elektoratu. Nie bez powodu premier przeprosiła za zaistniałą sytuację tylko wyborców PO, a marszałek Sikorski uzasadnił swoją dymisję dobrem Platformy. Bo czy można postawić coś ponad interes Partii?
Stefan Sękowski