Serbowie za zbrodnie w Kosowie zostali ukarani wielokrotnie i na różne sposoby. Kosowscy Albańczycy za zbrodnie dokonane na Serbach zostali nagrodzeni własnym państwem. Niedawne próby rozliczenia „Kosowarów” są tylko symboliczne. Symbolizują nierówne miary przykładane do stron bałkańskich konfliktów.
Luty 2008 roku, dwa dni po ogłoszeniu niepodległości przez Kosowo. Stałem na moście w Kosowskiej Mitrowicy, łączącym albańską i serbską część miasta. Na moście setki policjantów i wojskowych z międzynarodowych misji; po stronie zamieszkałej przez Serbów wielotysięczna demonstracja przeciwko oderwaniu od Serbii kolebki jej państwowości. To tutaj cztery lata wcześniej, w marcu 2004 roku, (a więc 5 lat od zakończenia wojny w Kosowie), zaczęły się krwawe zdarzenia. W rzece Ibar płynącej pod mostem utonął młody Albańczyk. Albańskie media rozpuściły plotkę, że to Serbowie stoją za jego śmiercią (później międzynarodowe śledztwo misji ONZ wykazało, że Serbowie nie mieli z tym nic wspólnego). Rozwścieczony tłum Albańczyków rzucił się na drugą stronę mostu, którego zaczęli bronić Serbowie. Wojska NATO nie potrafiły sobie poradzić z rozwojem sytuacji. Zginęło prawie 30 Serbów, prawie 1000 osób zostało rannych, ok. 4 tys. Serbów wygnanych, a kilkadziesiąt cerkwi i monastyrów, w tym zabytkowych, zdewastowano i podpalono.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Dziedzina