"Będziemy bronić demokracji" – słychać w obozie przegranych. Przed kim i przed czym? Przed werdyktem wyborców?
25.05.2015 08:21 GOSC.PL
Władza – zwłaszcza ta, sprawowana zbyt długo – demoralizuje. Władza absolutna, demoralizuje absolutnie. Niestety, to znane porzekadło potwierdziło się w Polsce AD 2015. Tylko tak można wytłumaczyć zachowanie Bronisława Komorowskiego i jego politycznego zaplecza w zakończonej kampanii. To ono prawdopodobnie przesądziło o takim, a nie innym wyniku wyborów.
Wielu komentatorów zastanawia się, jak to możliwe, że przegrał polityk racjonalny i przewidywalny, który jeszcze pół roku temu dysponował ogromnym kapitałem społecznego zaufania. Przegrał, bo ten kapitał roztrwonił, usiłując koniecznie Polaków podzielić. Przegrał, bo w kampanii straszył powrotem średniowiecza i manifestował pogardę wobec całych grup wyborców. Przegrał, bo zdecydował się prowadzić kampanię negatywną wobec słabszego kontrkandydata, mając za sobą wszystkie instytucje państwa i większość mediów. Mało tego, nawet po ogłoszeniu wyniku wciąż nie zrozumiał werdyktu, jaki usłyszał od wyborców.
Zmiana na urzędzie prezydenta jest w demokracji czymś naturalnym. Tymczasem Bronisław Komorowski usiłował przez ostatnie tygodnie przekonać Polaków, że może ona oznaczać katastrofę. Nawet z politycznego punktu widzenia to gorzej niż zbrodnia, to błąd (jak mawiał Talleyrand). Bo albo jesteśmy stabilnym krajem sukcesu, członkiem rodziny państw demokratycznych, gdzie opozycja czasem zamienia się miejscami z ekipą rządzącą, albo „przypadkowym społeczeństwem”, które nie dojrzało by samodzielnie decydować o swoim losie.
Po ogłoszeniu pierwszych wyników sondażowych prezydent elekt Andrzej Duda mówił to, co powiedzieć powinien. O wspólnocie, otwarciu się na wszystkich, o szacunku dla każdego wyborcy. O kapitale społecznym, którego tak nam brakuje. O inicjatywach obywatelskich, które wreszcie powinny być traktowane poważne. Jego konkurent zaś – po standardowych podziękowaniach – zapowiedział „demokratyczne pospolite ruszenie w imię obrony naszej wolności, w imię powstrzymania fali nienawiści i agresji, którą wszyscy niedawno tak głęboko przeżywaliśmy”.
Pełna zgoda. Tę falę nienawiści i agresji trzeba powstrzymać. Dlatego większość Polaków zagłosowała właśnie tak, a nie inaczej. To prawda, że łatwo nie będzie, bo Adam Michnik już ogłasza, że za chwilę „Polska przestanie być państwem demokratycznym i zaczyna się aksamitna droga do dyktatury”, a Bronisław Komorowski zachęca: „Idą następne bitwy. Idą następne wyzwania. Musimy być gotowi”. Czeka nas więc kolejna kampania prowadzona w tej samej retoryce.
Wybory to święto demokracji. To pięć minut, kiedy o Polsce nie decydują sondaże, politycy, publicyści, ale zbiorowa mądrość narodu. Panie, panowie, uprasza się o więcej pokory wobec tej mądrości. Warto posłuchać, co mówi Suweren.
Piotr Legutko