18 kwietnia minęło 60 lat od dnia, gdy media światowe obiegła wiadomość: „Albert Einstein nie żyje”. Odszedł wielki uczony, człowiek, który zajmował się problemami rozumianymi przez nielicznych. A równocześnie chyba pierwszy naukowy celebryta.
Był niewątpliwie genialnym fizykiem, osobą powszechnie znaną, ale o jego życiu prywatnym jeszcze niedawno niewiele było wiadomo. Wszyscy wiedzieli o tym, że kochał grać na skrzypcach (i robił to podobno nieźle), lubił palić fajkę oraz żeglować. Jeszcze mieszkając w Niemczech, kupił małą żaglówkę, która została skonfiskowana przez władze po jego wyjeździe do USA w 1933. W Princeton kupił sobie także niewielki jacht. Co ciekawe – praktycznie nie umiał pływać. Notorycznie odmawiał też zakładania kamizelki ratunkowej, co powodowało, że rodzina zawsze się martwiła, gdy Albert samotnie wybierał się na jezioro. Wiadomo też, że niespecjalnie dbał o swój strój, istotna była tylko wygoda.
Skorzystaj z promocji tylko do Wielkanocy!
Mirosław Dworniczak