PiS zaskarży tzw. konwencję antyprzemocową do Trybunału Konstytucyjnego. Według posłów PiS konwencja godzi w podstawową, chronioną konstytucyjnie wartość, jaką jest rodzina.
Podczas wtorkowej konferencji w Sejmie poseł Małgorzata Sadurska (PiS) zaprezentowała wniosek do TK przygotowany przez klub PiS i Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris.
"Tak się stało, że prezydent Bronisław Komorowski wpisując się w kampanię wyborczą, szukając głosów lewicowego elektoratu pośpieszył się z ratyfikacją, a nie wykorzystał swojego prawa, a nawet obowiązku, który ma jako prezydent - gdy są wątpliwości jeżeli chodzi o zgodność aktu prawnego z konstytucja prezydent powinien zwrócić się do Trybunału Konstytucyjnego" - powiedziała Sadurska.
"Prezydent tego nie uczynił, więc my jako posłowie PiS złożymy wniosek do Trybunału Konstytucyjnego. Chcemy, żeby Trybunał potwierdził nasze opinie i wielu konstytucjonalistów" - dodała.
We wniosku do TK napisano m.in., że konwencja narusza art. 18 konstytucji, zgodnie z którym "małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej".
Według PiS konwencja jest również sprzeczna z art. 25., który stanowi, że władze publiczne zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym.
W opinii PiS złamany został także art. 48 ustawy zasadniczej mówiący że: "rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Wychowanie to powinno uwzględniać stopień dojrzałości dziecka, a także wolność jego sumienia i wyznania oraz jego przekonania".
"Konwencja ma ładny tytuł. Wszyscy się zgadzamy, że należy walczyć z przemocą. Ale jest to dokument ściśle ideologiczny. To dokument, który narzuca pewien światopogląd, prowadzi do redefinicji płci, który godzi w podstawową wartość w naszym społeczeństwie jaką jest rodzina. Rodzina jest chroniona konstytucyjnie" - przekonywała Sadurska.
Prezydent ratyfikował w połowie kwietnia konwencję Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Bronisław Komorowski ogłosił swą decyzję w siedzibie Centrum Praw Kobiet - organizacji, która pomaga ofiarom przemocy.
Mówił wówczas, że nie wyobraża sobie, że Polska mogłaby nie ratyfikować konwencji. "To byłaby hańba międzynarodowa" - powiedział wtedy Komorowski. Przekonywał, że w tej sprawie nie można kierować się kalkulacją polityczną, ale trzeba stać po stronie ofiar.
Konwencja Rady Europy została uchwalona w 2011 r. w Stambule. Ma ona chronić kobiety przed wszelkimi formami przemocy oraz dyskryminacji; oparta jest na idei, że istnieje związek przemocy z nierównym traktowaniem, a walka ze stereotypami i dyskryminacją sprawiają, że przeciwdziałanie przemocy jest skuteczniejsze.
Polska podpisała konwencję w grudniu 2012 r. W kwietniu 2014 r. rząd podjął uchwałę ws. przedłożenia jej do ratyfikacji i przyjął projekt odpowiedniej ustawy. Sejm uchwalił ją w lutym b.r., a Komorowski podpisał ją 14 marca. Polska jest 17. krajem Rady Europy, który ratyfikował konwencję.
Konwencja wzbudziła w Polsce kontrowersje. Jej przeciwnicy - m.in. przedstawiciele Kościoła i prawej strony sceny politycznej - podnoszą argumenty o jej niekonstytucyjności. Wyrażali również obawy, że uderzy ona w tradycyjnie rozumianą rodzinę, a także polską tradycję i religię.
Obawy budzą głównie zapisy o konieczności wykorzenienia uprzedzeń, zwyczajów, tradycji oraz innych praktyk opartych na idei niższości kobiet lub na stereotypowych rolach kobiet i mężczyzn oraz o tym, że kultura, zwyczaje, religia, tradycja lub tzw. "honor" nie mogą być uznawane za usprawiedliwiające akty przemocy. Wątpliwości tych nie rozwiały wielokrotne wypowiedzi m.in. przedstawicieli rządu - np. odpowiedzialnej za przygotowanie dokumentów ratyfikacyjnych pełnomocniczki rządu ds. równego traktowania Małgorzaty Fuszary - że zapisy te dotyczą innych kręgów kulturowych niż nasz, a przemoc domowa nie jest wpisana w polską tradycję.