Kościół, który mówi o miłosierdziu bez wspominania o grzechu, a głoszenie Ewangelii próbuje zastąpić uśmiechami, staje się karykaturą Kościoła Chrystusowego.
Miałem w moim życiu różne okresy oddalania się od Boga i Kościoła. Dzięki łasce Bożej nigdy na tyle, aby stać się kimś, kto „nie chodzi do kościoła”, tym niemniej było wówczas dla mnie oczywiste, że się oddalam… Ale nigdy nie przyszło mi do głowy, że to wina Kościoła, bo nie spełnia moich oczekiwań. Z perspektywy czasu nie mam wątpliwości, że w okresach mego oddalania się Kościół pozostawał Matką, która cierpliwie oferowała mi słowo Boże i sakramenty, w tym szczególnie spowiedź i Eucharystię. Dzisiaj raz po raz spotykam ludzi, którzy winą za swoje i innych zaprzaństwo w wierze obarczają… Kościół. Oni są cacy, to Kościół jest be! Tymczasem gdyby uczciwie spojrzeli w lustro, to musieliby przyznać, że odchodzą od Kościoła przede wszystkim z powodu przywiązania do swoich grzechów. Reszta jest najczęściej poszukiwaniem usprawiedliwienia dla samego siebie. Z tego rodzaju sposobem myślenia, którego istotą jest wybielanie siebie i krytykowanie Kościoła, wiąże się głupia lub cyniczna idea, że gdyby tak Kościół uczynić na modłę takich postaci jak Michnik, Palikot czy też Środa, to wtedy Kościół miałby się dobrze i nie tylko nikt by go nie opuszczał, ale wielu powróciłoby na jego łono. Nic bardziej błędnego! Kościół ustępujący lewackim modom współczesnego świata w dłuższej perspektywie okazuje się nikomu niepotrzebny. Kościół, który mówi o miłosierdziu bez wspominania o grzechu, a głoszenie Ewangelii próbuje zastąpić uśmiechami i poklepywaniem po plecach, staje się karykaturą Kościoła Chrystusowego. Ktoś napisał w internecie: „Ludzie nie oddalają się z Kościoła z powodu grzechów, tylko dlatego, że Kościół niczego nie proponuje”. Pierwsza część tego zdania jest kompletnie absurdalna w świetle całej historii Starego i Nowego Testamentu. Prorocy, Jan Chrzciciel, sam Jezus, św. Paweł wielokrotnie i na różne sposoby pokazywali, że to właśnie grzech człowieka niszczy przymierze z Bogiem. Drugą część wypowiedzi można by spróbować ocalić. Bywają wszak parafie, gdzie duszpasterstwo jest bardzo słabe. Z drugiej jednak strony w dzisiejszych czasach mamy niebywały dostęp do skarbca Kościoła. Osobiście nigdy nie odczuwałem braku propozycji ze strony katolicyzmu. Raczej odczuwałem w sobie jakiś problem, który nie pozwalał mi zaczerpnąć z tej wspaniałej 2000-letniej tradycji myślenia, modlitwy i przepowiadania.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Dariusz Kowalczyk SJ