Co musiałby uczynić Bóg, żebym zrobiła to, co dziecko z zespołem Downa zrobiło zupełnie spontanicznie?
21.03.2015 17:24 GOSC.PL
Nauczycielka siedziała w klasie przed rozpoczęciem zajęć. Uczniowie mieli wejść dopiero za chwilę. Ostatnio nie działo się u niej za dobrze. Prosiła Boga o interwencję. Odpowiadała jej głucha cisza. Tego dnia, czekając na początek zajęć, modliła się, żeby Bóg skierował do niej słowo, które pocieszy i doda sił. Minęło kilka sekund. Otworzyły się drzwi i do sali wbiegł jeden z uczniów. Podbiegł do biurka i złapał ją za rękę. Patrząc głęboko w oczy, powiedział: „Proszę Pani, gdy Jezus jest z Panią w łodzi, może się Pani uśmiechać nawet wtedy, gdy trwa sztorm.” Oniemiała.
To historia, którą na corocznej konferencji, organizowanej przez założony przez szwedzkiego pastora Ekmana kościół Livets Ord (Słowo Życia), opowiadał pastor Joakim Lundqvist. Historia wydarzyła się w szkole, którą Livets Ord prowadzi dla dzieci niepełnosprawnych intelektualnie: z autyzmem, zespołem Downa, różnego rodzaju dysfunkcjami. W szkole specjalnej.
W ramach nauki dzieci uczą się tam, jakie zasady obowiązują w czasie poruszania się po mieście. W czasie jednego z takich „miejskich szkoleń” wydarzyło się coś niestandardowego. Jeden z uczniów, kilkuletni chłopiec, w czasie spaceru ze swoją nauczycielką po głównym rynku miasta, zaczął nagle śpiewać piosenkę. Nie żaden szlagier. Bardzo słabo znaną piosenkę ludową z Gotlandii. Tekst pozbawiony głębszych duchowych treści. Zaczynała się od słów: „Mam pudełeczko, które ma ze sto lat”.
Zapewne posypały się komentarze i obrzucono go wymownym spojrzeniem. Gdy skończył śpiewać, do nauczycielki podbiegła nieznajoma kobieta. Bardzo poruszona. Z oczu płynęły jej łzy. I mówi: Od dłuższego czasu walczę z depresją. Dziś rano chciałam odebrać sobie życie. Powiedziałam wcześniej Bogu: Jeśli ty naprawdę istniejesz to spraw proszę, żeby ktoś dzisiaj zaśpiewał mi moją ulubioną piosenkę, którą słyszałam, gdy byłam mała: „Mam pudełeczko, które ma ze sto lat”.
Dzieci specjalnej troski? A może dzieci do zadań specjalnych? Wielu mówi, że nie powinny się urodzić. Jak widać, często nie mają problemów z tym, z czym my, zdrowi, mamy ogromny problem: żeby usłyszeć głos Boga i pójść za nim. Dzięki temu, że wiele z nich jest wyczulonych na ten głos, co najmniej jedno życie zostało uratowane.
Weronika Pomierna