Powodzenie spowiedzi "furtkowej" jest poważnym sygnałem dla duszpasterzy, gdyż ujawnia braki formacji wiernych - mówi w wywiadzie dla KAI znany duszpasterz o. Jordan Śliwiński OFCap. Założyciel Szkoły dla spowiedników zaleca też, co powinni robić wierni i duszpasterze, żeby sakrament pojednana był owocny.
Każdy grzech jest furtką i umożliwia działanie złego ducha.
Na to Kościół ma jedną odpowiedź - Jezusa Chrystusa i Jego zbawczą śmierć na krzyżu oraz Jego zmartwychwstanie. Natomiast uobecnienie łaski płynącej z misterium paschalnego Chrystusa to doświadczenie sakramentalne - dla kogoś, kto nie jest ochrzczony to będzie chrzest, zaś dla ochrzczonych - sakrament pokuty i możliwe umocnienie w sakramencie Eucharystii.
Czy w pragnieniu odbycia spowiedzi "furtkowej" nie ma powątpiewania, że sakrament pokuty jest niewystarczający i trzeba coś do niej "dorzucić"?
To jest efekt braku katechezy, odpowiedniego nauczania i przyswojenia zasad katolickich i rozumienia teologii katolickiej, w której Jezus Chrystus zwycięża złego ducha. Zdaje się, że w niektórych kręgach więcej mówi się o działaniu złego ducha niż wyzwoleniu, które przynosi Jezus Chrystus.
Tu jest też problem całej naszej pobożności ludowej - mieliśmy kiedyś dużo nabożeństw i litanii, uświęcających naszą pracę i życie - święcono ziarno, pola, obejścia, byli czczeni patroni prac na roli. To pomagało przeżyć prawdę o Bogu, obecnym w naszym życiu. W pewnym momencie ta pobożność zaczęła zanikać, a my obecnie nie potrafimy przenieść jej do naszej codzienności. Współczesność w ogóle nakłania nas do rozdzielania światów - świata prywatnego od zakładu pracy, żyjemy i poruszamy się w równoległych światach wartości i systemach swoistej rytualności - jakiejś partii, korporacji, przeżywania wiary. Egzystują one obok siebie a niektóre ich elementy z tych sfer mogą być ze sobą sprzeczne. Może więc pojawić się zagubienie nieraz połączone z brakiem informacji i formacji, dobrej znajomości nauczania i dokumentów Kościoła. A także brak wiedzy działania według Ducha, która uchroniłaby wiele osób przed skutkami takich działań, które przynoszą więcej zamieszania niż korzyści.
Czy nie ujawnia się tu pokusa traktowania modlitwy o uwolnienie jak aspiryny? Szybko i bez wysiłku?
Jest to efekt niezrozumienia działalności sakramentalnej, braku świadomości, że musimy obok sakramentu, wejścia w łaskę, jaką wysłużył nam Chrystus przez swoją śmierć i zmartwychwstanie, dołożyć coś jeszcze. Uznanie, że sama spowiedź była niewystarczająca. Więc na zasadzie swoistego "przesłuchania" dokładamy do niej odpowiedzi na kwestionariusz z wielką ilością, nawet setką i więcej pytań i to jest swoista próba przecedzenia wszystkiego. Przecedza się komara, a przeocza się wielbłąda. Gdyż w centrum chrześcijaństwa jest zaufanie do Boga miłosiernego, Który posłał swojego Syna Jezusa Chrystusa, Który dał nam wolność, ciągle wspomaga nas swoją łaską przez sakramenty, poprzez posługę Kościoła.
Musi tu być podjęty wysiłek - formacyjny i nauczania - i te dwa wysiłki muszą się spotkać - człowiek musi mieć okazję żeby gdzieś nauczanie Kościoła wysłuchać, a z drugiej strony musi chcieć słuchać, chcieć formować się.
Ostatnio mamy do czynienia z wieloma przejawami niezdrowego zainteresowania działaniem złego ducha. Zainteresowanie demaskowaniem zła staje w centrum przesłania chrześcijańskiego, gdy tymczasem najważniejsze jest to, że Chrystus przyszedł zbawić człowieka, że Bóg kocha każdego człowieka, a gdy diabeł wchodził w drogę, to go deptał. Tego trzeba uczyć chrześcijan - że mają kochać Boga i bliźniego, a jeśli zły wchodzi mu w drogę mają go odrzucać mocą Chrystusa, ale jest to konsekwencja przyjęcia Chrystusa. I tej kolejności nie można przestawiać.