– Pisanie tych wierszy to był czas łaski – mówi Przemysław Dakowicz, autor tomiku „Łączka”. – Dotknąłem poezji jako obcowania ze zmarłymi. Żądali żywego ucha i żywej ręki.
Setka ciał przewraca się/ z boku lewego na bok prawy/ i jęczy mamrocze przez sen” – atakuje prawie apokaliptycznym obrazem z wiersza „Łyżka” Przemysław Dakowicz. Utwór znajduje się w jego wstrząsającym tomiku „Łączka”, poświęconym żołnierzom wyklętym. Zbiorek, niedługo po ukazaniu się w 2014 r. nakładem wydawnictwa „Arcana”, stał się klasyką współczesnej poezji, którą kiedyś nazywano patriotyczną, a dziś rozsądniej określić ją jako zaangażowaną w pytania o historię i tożsamość. Dakowicz po mistrzowsku, ascetycznie, ale też z czułością wobec każdego zachowanego szczegółu – czaszek, zaplątanych w nich korzeni, więziennych łyżek – ocala prawdę o zamordowanych. Jest jak matka tuląca ich po latach do serca, żeby wierszem wynagrodzić krzywdy: „Przygarniam was, przygarniam, bezimienni. Niech was ogrzeje oddech żywego. Oddaję wam mój głos. Wejdźcie mi w krew, Cienie”. („Notesik nocnego stróża (2)”) – Nie uciekniemy przed pytaniem bohaterów z setek i tysięcy „Łączek” rozsianych po całym kraju – mówi. – Brzmi ono: „Gdzie jest Polska? Coście uczynili z naszą Polską?”. Musimy sobie na nie udzielić odpowiedzi, przede wszystkim poznając historię. – Bez jej znajomości pozostaniemy ludźmi bez właściwości – dodaje. – Będziemy Europejczykami, ale drugiej kategorii – biezprizornymi. Gdyby tak się stało, spełniłoby się najpierwsze marzenie komunistów. Istotne, że wypowiadający te słowa Dakowicz to reprezentant młodszego pokolenia poetów. Urodził się w 1977 r. w Nowym Sączu. Jest autorem sześciu zbiorów wierszy, krytykiem literackim, historykiem literatury, ale też doktorem nauk humanistycznych, sprawującym funkcję adiunkta w Katedrze Literatury i Tradycji Romantyzmu Uniwersytetu Łódzkiego.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Gruszka-Zych