Prezydenta Polski, a nawet króla Europy też można publicznie wezwać do zastanowienia.
Słynny z antykatolickiego hucpiarstwa prof. Jan Hartman napisał list do papieża Franciszka. Hucpiarz oburza się tym razem, że bp Ignacy Dec napisał otwarty list do prezydenta Komorowskiego, w którym prosi, by prezydent nie ratyfikował tzw. konwencji antyprzemocowej. Zdaniem Hartmana taki list ze strony biskupa jako biskupa to niedopuszczalny nacisk na organy konstytucyjne RP, pogwałcenie konkordatu oraz ingerencja w suwerenność Polski. Należy rozumieć, że list Hartmana do papieża nie jest żadnym nagannym naciskiem, nie gwałci niczego i nie stanowi ingerencji w suwerenność Stolicy Apostolskiej. Bo co wolno Hartmanowi, to nie biskupowi! Lewactwo od dawna twórczo kroczy ścieżką jednego z bohaterów w „Pustyni i w puszczy”: Kali ukraść krowę, to dobrze, Kalemu ukraść krowę, to źle. Różne lewackie, feministyczne, homoseksualne, genderowe organizacje mogą pisać epistoły, protestować, obrażać, domagać się zmiany prawa itd., ale katolicy jako katolicy, a szczególnie księża i biskupi, mają siedzieć cicho. A jeśli już koniecznie chcą coś publicznie powiedzieć, to jedynie jako osoby prywatne.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Dariusz Kowalczyk SJ