Ta forma naprawdę sprawdza się w praniu, przepraszam, w gotowaniu. Na Kursie Alfa ludzie widzą Kościół od… kuchni. I przekonują się, jak smakuje żywa wiara.
Przychodzą, jedzą, rozmawiają i oglądają telewizję. A w pewnym momencie budzą się jako chrześcijanie. Przekonują się, że Duch naprawdę ożywia Kościół. Do serca przez żołądek. Tak to działa. Coraz popularniejsze kursy Alfa rozprzestrzeniają się między Odrą a Bugiem w ogromnym tempie. Wielu mówi, że Alfa jest najskuteczniejszym narzędziem ewangelizacji. Ludzie, którzy jeszcze niedawno z „pewną taką nieśmiałością” słuchali opowieści o Jezusie, dziś sami organizują kursy i zapraszają swoich znajomych. Często takich, którzy omijali dotąd kościoły szerokim łukiem, a na dźwięk słowa „Kościół” przechodzili na drugą stronę ulicy. – Zaletą Kursu Alfa jest koncentracja na kerygmacie, przepowiadaniu – podsumowuje o. Raniero Cantalamessa. – W pierwotnym Kościele było wyraźne rozgraniczenie między kerygmatem a katechezą. Kerygmat był zawsze na początku drogi wiary. Dlatego też ten kurs nie nazywa się Alfa i Omega. Bo to tylko początek. O to, czym jest dla nich Kurs Alfa, zapytaliśmy jego organizatorów i uczestników.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Jakimowicz