Początku Tragedii Górnośląskiej należy szukać w samym położeniu geograficznym, kulturowym i politycznym Górnego Śląska przed plebiscytem i po nim.
Po obu stronach granicy pozostali zarówno Niemcy, jak i Polacy, a transfer ludności, jaki dokonywał się aż do ustania obowiązywania konwencji genewskiej, niczego nie rozwiązał, zostawił bowiem po obydwu stronach poczucie niesprawiedliwości, nieufności i podejrzeń. Reszty dopełniły agresywna polityka hitlerowska przed wybuchem II wojny, a szczególnie szatańska pułapka, jaką zastawili Niemcy jesienią 1939 r. na mieszkańców tzw. Polskiego Śląska – tzw. palcówka i volkslista. Konflikt narodowościowy jak fatum wybrzmi szczególnie mocno w ostatnim okresie wojny i pierwszych miesiącach po jej zakończeniu, wtedy gdy na teren bogatego, uprzemysłowionego Górnego Śląska wkroczyła armia sowiecka. Czy w aktach terroru wobec Ślązaków, czyli aresztowań, egzekucji oraz wywózek na Sybir i do kopalń Donbasu, po wejściu armii sowieckiej na tereny Górnego Śląska można doszukać się jakiejś spójnej logiki represji? Czy mamy do czynienia wyłącznie ze ślepą nienawiścią do wszystkiego, co niemieckie? Spytajmy się więc najpierw, kogo dotknęły represje. W morderstwach, gwałtach, rabunkach, pospolitych zbrodniach, dokonywanych przez wojsko sowieckie przy współudziale polskich tymczasowych organów administracji państwowej, trudno doszukać się jakiejkolwiek logiki.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. prof. Jerzy Myszor