Przeciw terroryzmowi? Oczywiście! Za wolnością słowa? Owszem! Jest jednak małe „ale”…
12.01.2015 12:44 GOSC.PL
„Francja przeżywa swój 11 września” – powtarza się we francuskiej prasie. Marsz, który stał się wielką manifestacją jedności i współczucia, porusza i daje do myślenia. Jednak hasło, z którym Francuzi wyszli na ulice: „Je suis Charlie” („Jestem Charlie”), jest „w połowie słuszne”.
Oczywisty jest smutek z powodu zamachów, opłakiwanie ofiar oraz współczucie ich bliskim. I modlitwa w ich intencji. To wręcz nasz obowiązek.
Mniej oczywiste są żądania wolności słowa, gdy wie się, jak daleko (poza granice wszelkiej przyzwoitości) posuwała się redakcja paryskiego tygodnika, i kto ją tworzy (grupa jawnych ateistów walczących nie tylko z religiami, ale przede wszystkim z wartościami). Spodobało mi się więc inne hasło, które znalazłam w jednym z artykułów: „Etre en deuil, oui, être Charlie, non merci” („Być w żałobie – tak, być Charlie – nie, dziękuję”). Ufam, że i te hasła pojawiły się wśród manifestujących. Ale są też tacy, którzy piszą: „Je suis Charles Martel” („Jestem Karolem Młotem”) – i takie deklaracje mogą nieco niepokoić… Był to władca państwa Franków, który w 732 r. pod Poitiers wraz ze swymi wojskami powstrzymał najazd Saracenów. Wkrótce potem hiszpańskie kroniki określiły tę bitwę jako „zwycięstwo Europejczyków nad niewiernymi”. To pierwsza wzmianka o Europie w sensie cywilizacyjnym i kulturowym.
Szatan cieszy się z tego poplątania pojęć i zaciemnienia granic pomiędzy dobrem a złem, z fanatycznego traktowania religii i z bezradności ludzi dotkniętych cierpieniem i lękiem. Ale to nie do niego należy ostatnie słowo.
Bardzo trafny wydaje mi się jeden z komentarzy internautów, dotyczący ostatnich wydarzeń we Francji: „Najwyższy czas, aby zaczęły się wypełniać te piękne strzeliste katedry, które Francuzi niegdyś wybudowali...”.
Powrót do wartości staje się koniecznością… Czy Europa to zrozumie?
Dobromiła Salik