Górnicy kolejnych kopalni mają w poniedziałek dołączyć do protestu, który od kilku dni prowadzony jest w czterech wskazanych przez rząd do likwidacji kopalniach. Do stolicy pojadą pracownice kopalń i żony górników. Liczą, że uda im się spotkać się z prezydentem Bronisławem Komorowskim.
Zgodnie z zapowiedziami, w poniedziałek na Śląsku związki zawodowe rozszerzyły akcję protestacyjno-strajkową, sprzeciwiając się przyjętemu przez rząd planowi naprawczemu dla Kompanii Węglowej (KW). Zakłada on likwidację kopalń: "Bobrek-Centrum" w Bytomiu, "Brzeszcze" w miejscowości o tej samej nazwie, "Pokój" w Rudzie Śląskiej oraz "Sośnica-Makoszowy" w Gliwicach i Zabrzu. Górnicy tych zakładów prowadzą podziemne protesty od kilku dni.
Górnicze związki zawodowe, które w niedzielę zerwały prowadzone w Katowicach negocjacje ze stroną rządową, zapowiedziały eskalację protestu. „Od dnia dzisiejszego będą do naszej akcji przystępowali koledzy z innych kopalń i również innych branż, które obiecały nam pomoc i wsparcie” - powiedział w poniedziałek rano przed kopalnią "Bobrek-Centrum" szef górniczej "Solidarności" Jarosław Grzesik. Związkowcy na razie nie zdradzają, które kopalnie dołączą do protestu.
„Nie mówimy na razie o strajku, ale o akcji protestacyjnej. Jeszcze żadna z kopalń nie zatrzymała wydobycia, ale jesteśmy bliscy tego, by tak się stało” - dodał J. Grzesik. Do Warszawy jadą w poniedziałek pracownice kopalń i żony górników. „Zabierają petycję do pana prezydenta. Będą prosić pana prezydenta o włączenie się w tę sytuację i rozwiązanie tego problemu” - poinformował związkowiec.
Kobiety, które po godz. 7 wyruszyły autokarami do stolicy, mówiły dziennikarzom, że jadą z nadzieją na zmianę rządowych zapowiedzi. „Jedziemy w spokojnych nastrojach, my nie jesteśmy agresywne. Chcemy tylko i wyłącznie pracować i godnie żyć. Pracuję na tej kopalni 30 lat, mam tyle lat, ile mam. Gdzie znajdę pracę? W telewizji opowiada się bzdury o tym, ile to górnik zarobi. Zarabiamy tyle, co ekspedientka w sklepie” - powiedziała jedna z kobiet pracujących w administracji kopalni "Bobrek-Centrum", która do Warszawy pojechała z córką.
„Górnicy protestują na dole od kilku dni, nie widząc swoich rodzin, dzieci. To jest tragedia, która nie powinna mieć miejsca” - dodała kierowniczka działu organizacyjno-prawnego kopalni "Bobrek-Centrum" Agnieszka Poniedziałek.
Wyraziła nadzieję, że prezydent przyjmie delegację kobiet. „Mamy nadzieję, że prezydent zainteresuje się sytuacją żon, pracownic, dziewczyn, które pracują na przeróbce. Kobiety, które mają ponad 50 lat, nie będą w stanie podjąć pracy gdzie indziej” - dodała. Według związków, do Warszawy wyruszyły cztery autobusy z kobietami, po jednym sprzed każdej z przeznaczonych do likwidacji kopalń.
Rozszerzenie akcji o kolejne kopalnie i wyjazd pracownic kopalń do Warszawy to dopiero pierwsze z działań. Związkowcy zapowiadają kolejne, ale nie ujawniają swoich planów. Wiadomo jedynie, że w południe ma dojść do spotkania Międzyzakładowego Komitetu Protestacyjno-Strajkowego z władzami gmin, na których terenie są przeznaczone do likwidacji kopalnie. Od czasu ogłoszenia przez rząd planu dla KW, każdego dnia w miastach, gdzie są przeznaczone do likwidacji kopalnie, organizowane są manifestacje i blokady dróg. Dojdzie do nich także w poniedziałek.
Górnicze związki zerwały niedzielne negocjacje z delegacją rządową na temat planu naprawczego dla Kompanii. Związkowcy poczuli się urażeni określeniem „pajacowanie”, które padło z ust jednego z przedstawicieli rządu. Mimo przeprosin oświadczyli, że wrócą do rozmów, ale pod warunkiem, że weźmie w nich udział premier Ewa Kopacz i negocjacje będą dotyczyły całej branży, a nie tylko KW. „Po wczorajszych rozmowach widać, że tu już nie chodzi o ekonomię, zdrowy rozsądek, ale o to, by wykończyć górniczą branżę” - ocenił J. Grzesik. Zarzucił stronie rządowej, że nie ma woli ratowania kopalń. "Oni mają jeden cel - chcą te kopalnie zamknąć, zniszczyć naszą branżę" - powiedział.
Jarosław Grzesik poinformował w poniedziałek rano, że o godz. 14 w Katowicach premier Ewa Kopacz spotka się z przedstawicielami górniczych związków zawodowych.
W wydanym po zerwaniu rozmów komunikacie Międzyzwiązkowy Komitet Protestacyjno-Strajkowy ocenił, że plan restrukturyzacji KW jest programem „o charakterze tylko i wyłącznie politycznym”. „Dla autorów tego programu nie liczą się ludzie pracujący w kopalniach, nie liczy się Śląsk i sytuacja społeczno-gospodarcza w tym regionie, nieważna jest przyszłość górnictwa. Ten program ma na uwadze wyłącznie fakt, że za kilka miesięcy odbędą się wybory parlamentarne i tylko z tej perspektywy tworzono ów dokument” - napisali związkowcy.
Podtrzymali deklarację gotowości do wznowienia rozmów, „o każdej porze dnia i nocy”, jeśli na czele prowadzącej rozmowy delegacji rządowej stanie premier Ewa Kopacz i będą one dotyczyć programu dla całego górnictwa węgla kamiennego w Polsce, a nie tylko dla jednej ze spółek.
Rząd zapewnia, że w przypadku realizacji planu naprawczego KW redukcja zatrudnienia dotknie maksymalnie ok. 3 tys. osób, które zostaną objęte programami osłonowymi. W przeciwnym razie spółce grozi upadłość, w wyniku której pracę straci blisko 50 tys. osób - ostrzega resort gospodarki.
Według przyjętego w środę przez rząd planu dla KW możliwości dofinansowania tej spółki wyczerpały się i bez restrukturyzacji upadnie ona w ciągu miesiąca. Wśród rozwiązań wskazano likwidację czterech kopalń KW, przeniesienie 6 tys. osób do innych zakładów i osłony dla zwalnianych - kosztem ok. 2,3 mld zł. Plan naprawczy dla KW zakłada sprzedaż nowej zawiązanej przez Węglokoks spółce celowej 9 z 14 kopalń Kompanii. Z pozostałych jedną ma kupić Węglokoks (Piekary), a kolejne cztery mają być zlikwidowane przez Spółkę Restrukturyzacji Kopalń (SRK).
Według zarządu KW, dalsze wydobycie w czterech kopalniach, które zostaną przeniesione do SRK, jest ekonomicznie nieuzasadnione. W 2014 roku zakłady te przyniosły w sumie 821 mln zł strat.