Kompletnie nie zna się na marketingu. Stoi, czeka, puka. Pyta: otworzysz?
09.01.2015 09:59 GOSC.PL
Wszechmocny jest delikatny. Nie wchodzi w butami. Jesteś jego synem, więc da ci niewyobrażalną moc, ofiaruje ci tego samego Ducha, który wskrzesił Jezusa z martwych i ten sam arsenał duszpasterskich środków, którymi dysponował Mesjasz (uzdrawianie, wypędzanie złych duchów + zadziwiający bonus „kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, owszem, i większe od tych uczyni”), ale nie zmusi cię do tego, abyś po nie sięgnął.
Nie zna się na marketingu. Stoi, czeka, puka. Pyta: otworzysz?
„Widząc, jak się uczniowie trudzili przy wiosłowaniu, bo wiatr był im przeciwny, około czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze, i chciał ich minąć” – czytamy dzisiaj.
Dlaczego chciał ich minąć? – pytam o. Adam Szustaka – Bo chce czasem doprowadzić nas do sytuacji, gdy zaczniemy bezradnie krzyczeć, staniemy się „potrzebujący Go” – opowiada dominikanin – Jestem pewien, że Jezus mija ich zerkając w ich stronę, patrząc, czy Go zauważają. Gdyby chciał ich minąć, poszedłby sobie inną stroną jeziora, tak, by Go nie dostrzegli. A On maszeruje po falach i zerka: „Halo, jestem. Widzicie mnie?”. I niby chce ich minąć, a nie chce ich minąć, bo przechodzi tuż obok nich. Lubię opowiadać o Jezusie jako o zalotnej dziewczynie. On często tak właśnie się zachowuje. Z jednej strony jest niedostępna („Zdobądź mnie!”) a z drugiej czekająca na jakiś nasz gest („Dopóki się nie doczekam, nigdzie się stąd nie ruszę!”). Jezus prowokuje nas na każdy możliwy sposób, zaleca się do nas, abyśmy wreszcie zwrócili na Niego uwagę.
Pokorny, przechodzący nieopodal Bóg czeka na twój krzyk, szept, zaproszenie. Dopiero wówczas zawraca, podchodzi i wylewa obficie błogosławieństwo. Jak zwykle ponad miarę.
Marcin Jakimowicz