Polski misjonarz ks. Mateusz Dziedzic, uprowadzony z misji Baboua w Republice Środkowoafrykańskiej (RŚA) 12 października br., został uwolniony 26 listopada - podał portal www.jeuneafrique.com. Potwierdził to rzecznik polskiego episkopatu ks. Józef Kloch. Dodał, że ks. Dziedzic był przetrzymywany w okolicy miejscowości Zoukombo w RŚA, kilka kilometów od Kamerunu.
Portal podał, że kluczową rolę w uwolnieniu polskiego misjonarza odegrał były minister RŚA Karim Mackassoua. Rozmowy w tej sprawie prowadziły władze polskie (odpowiednia komórka kryzysowa, powołana natychmiast w Polsce), kameruńskie (głównie sekretarz generalny administracji prezydenckiej Ferdinand Ngoh Ngoh) i kongijskie. Jako mediator w kryzysie środkowoafrykańskim prezydent Konga (Brazzaville) Denis Sassou Nguesso polecił swemu ministrowi stanu i dyrektorowi gabinetu Firminowi Ayessa udanie się do Jaunde, gdzie przyjął go prezydent Kamerunu Paul Biya. DSzef państwa kongijskiego miał poza tym nawiązać rano kontakt ze swym polskim kolegą, aby poinformować go o okolicznościach uwolnienia.
Wiadomość ta oznacza zakończenie drogi przez mękę polskiego kapłana, którego w nocy z 12 na 13 października uprowadzili członkowie tzw. Demokratycznego Frontu Ludu Środkowoafrykańskiego (FDPC), którego szefem jest Abdoulaye Miskine, w zachodniej części kraju, ok. 50 km od granicy z Kamerunem. Misjonarz pracował w miejscowości Baboua koło miasta Bouar na zachodzie RŚA. Po uwolnieniu został przewieziony drogą lądową do stolicy Kamerunu - Jaunde, skąd wieczorem ma odlecieć do Brazzaville, gdzie jeszcze dziś wieczorem przyjmie go prezydent-mediator.
Przywódca rebeliantów był wcześniej sojusznikiem głównego ugrupowania terrorystycznego w RŚA - Séléka, ale w ub.r. został aresztowany na granicy z Kamerunem i obecnie przebywa w więzieniu w tym kraju. Jego ugrupowanie - wspomniany FDPC ma już na swoim koncie wiele porwań, których celem jest najczęściej żądanie uwolnienia ich przywódcy, ale dotychczas nie udało im się tego osiągnąć. W sprawie ks. Dziedzica Miskine utrzymywał stały kontakt ze swymi ludźmi, pozostając cały czas w więzienu w Jaunde.
Według portalu, przez cały czas swego uprowadzenia polski kapłan mógł się komunikować ze swoją misją w Bouarze i otrzymywać od nich żywność i lekarstwa.
jdud /KAI