Walka o nasze dobre imię, szargane w zagranicznych mediach określeniami o „polskich obozach zagłady”, prowadzona jest głównie przez grono zapaleńców. Niestety, często traktowanych wrogo przez polskie sądy i samotnych.
Kiedy w styczniu relacjonowałem sejmową debatę o projekcie nowelizacji ustawy o IPN, zgłoszonym przez posłów PiS, nakładającym obowiązek karnego ścigania kłamstwa o rzekomych „polskich obozach koncentracyjnych” czy „polskich obozach zagłady” istniejących jakoby podczas II wojny światowej, wydawało się, że sprawa wkrótce zostanie załatwiona. Tak się nie stało. Poseł Dariusz Piontkowski (PiS) mówi, że projekt nowelizacji wprawdzie został przesłany do dalszych prac, ale w lutym br. Komisja nadzwyczajna ds. kodyfikacji zaopiniowała go negatywnie i dalej nim się nie zajmowała. – Jesteśmy skłonni do dyskusji na temat kształtu i zapisów ustawy, ale brak jest woli, aby te prace kontynuować. Od początku ustawa była atakowana przez Twój Ruch i SLD. Nie podobał się zwłaszcza fragment, który przewidywał obronę dobrego imienia żołnierzy Polskiego Państwa Podziemnego. Przedstawiciele rządu wskazywali przede wszystkim, że projekt jest nie do wykonania oraz że MSZ monitoruje używanie określenia „polskie obozy”, stara się interweniować i więcej w tej sprawie zrobić się nie da – mówi.
Przypomnijmy: projekt przewidywał dopisanie do ustawy o IPN dwóch punktów, stanowiących, że kto publicznie oskarża o udział w masowych zbrodniach polskie, niepodległościowe, niekomunistyczne podziemne formacje i organizacje Polskiego Państwa Podziemnego, a także publicznie używa słów: „polskie obozy śmierci”, „polskie obozy zagłady”, „polskie obozy koncentracyjne” lub innych, które stosują przymiotnik „polskie” wobec niemieckich nazistowskich obozów koncentracyjnych i ośrodków zagłady, podlega grzywnie, ograniczeniu wolności lub karze pozbawienia wolności do lat 5.
Problem pozostał
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Grajewski