Wicepremier Elżbieta Bieńkowska, przyszła komisarz ds. rynku wewnętrznego i usług, powiedziała w czwartek, że wolała objąć "tekę z konkretną zawartością" niż funkcję wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej.
Wicepremier Elżbieta Bieńkowska, przyszła komisarz ds. rynku wewnętrznego i usług, powiedziała w czwartek, że wolała objąć "tekę z konkretną zawartością" niż funkcję wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej.
W nowej Komisji Europejskiej, która ma rozpocząć urzędowanie od 1 listopada, będzie siedmiu "superkomisarzy", koordynujących realizację najważniejszych zadań UE - ogłosił w środę przyszły szef KE Jean-Claude Juncker. Jak tłumaczył, wiceprzewodniczący mają odpowiadać za realizację projektów związanych z priorytetowymi zadaniami KE i koordynować prace komisarzy zaangażowanych w te projekty.
Polska komisarz Elżbieta Bieńkowska zajmie się sprawami wspólnego europejskiego rynku, przemysłu i przedsiębiorczości oraz sektorem małych oraz średnich przedsiębiorstw, ale nie będzie wiceszefową KE. Teka przyznana Bieńkowskiej jest jedną z nowości w Komisji Europejskiej. Jak poinformował Juncker, będzie to "maszynownia realnej gospodarki".
Bieńkowska powiedziała w czwartek w TOK FM, że Polska otrzymała propozycje objęcia funkcji wiceszefa KE. "Zaproponowano nam taką tekę i ja bardzo przeciwko temu protestowałam" - oświadczyła. Dopytywana stwierdziła, że bardziej niż stanowisko wiceprzewodniczącego Komisji wolała mieć "tekę z konkretną zawartością".
"Z moim urzędniczym doświadczeniem wydaje mi się, że bez aparatu urzędniczego i przy równym traktowaniu wszystkich komisarzy (wiceszef KE) może mieć problem z przebiciem się, z wykonaniem czegoś; to może być problem z wydawaniem poleceń przez wiceprzewodniczącego komisarzowi i jego dyrekcji. Nawet z moim wściekłym charakterem wydawało mi się - bo się nad tym długo zastanawiałam - że to nie będzie takie proste" - powiedziała Bieńkowska. Jak zaznaczyła, bardziej niż stanowisko wiceprzewodniczącego wolała mieć do dyspozycji konkretne dyrekcje.
Według Bieńkowskiej teka, którą w nowej Komisji Europejskiej otrzymała Polska, "to jedno z najlepszych rozwiązań", o które zabiegał nasz kraj.
"Polska dyplomacja prowadziła kilka gier; to była bardzo skomplikowana i precyzyjna praca, żeby albo (dostać) wysokiego przedstawiciela ds. polityki zagranicznej, albo być może przewodniczącego Rady i wtedy komisarza. Chodziło o to, że jeśli (przypadnie nam) przewodniczący Rady, to komisarz z teką, którą my sobie wymyśliliśmy od początku. Wydaje mi się, że to jest naprawdę jedno z najlepszych rozwiązań" - powiedziała.
Jak zaznaczyła, "to, jaka teka któremu krajowi przypadnie, naprawdę ucierało się do ostatniej chwili". Zaznaczyła, że nawet podczas rozmowy z Junckerem, "kiedy pewne rzeczy się już skonkretyzowały", nie była pewna, "jak to się skończy". "Każdy kraj chce mieć jak najlepszą tekę i jak największy wpływ na to, co się będzie w UE działo" - dodała.
Według Bieńkowskiej zakres kompetencji, jakie obejmuje przyznana jej teka w Komisji Europejskiej, to nowość w KE - "może nie rewolucja, ale duża zmiana, jeśli chodzi o konstrukcję Komisji".
"Połączono dwie dyrekcje. Z dyrekcji przedsiębiorczości wycięto kilka rzeczy, ale to, co trzeba - usługi finansowe, które tam nie pasowały. Wycięto też kosmos, czyli dwa programy Galileo i Copernicus, reszta zostaje. Mam na przykład całą turystykę u siebie. Jestem bardzo zadowolona z tych wczorajszych rozstrzygnięć" - powiedziała wicepremier.
Podkreśliła, że Polsce szczególnie zależało na sektorze małych i średnich przedsiębiorstw oraz na przemyśle. Według niej teka, którą otrzymała, to "najbardziej interesujący kawałek nowej Komisji Europejskiej w pokryzysowym czasie".
Jak zaznaczyła, obejmuje ona wszystkie regulacje związane ze wspólnym rynkiem, głównie usług. "Czyli ze wszystkim tym, co dzieje się z naszymi przedsiębiorstwami, które stają się coraz bardziej konkurencyjne w stosunku do wielu przedsiębiorstw z innej części Europy, które powinny mieć takie same prawa na tym wspólnym rynku" - zaznaczyła.
Jak dodała, polskie przedsiębiorstwa "wykonały ogromny krok, przeszły ogromną drogę" i stają się poważną konkurencją dla przedsiębiorstw w wielu krajach UE. "Naturalnie te kraje chciałyby jakoś ten wspólny rynek, który jest podstawą funkcjonowania gospodarki europejskiej, ograniczać" - zaznaczyła.
Podkreśliła przy tym, że choć wszyscy komisarze "zachowują jakąś wrażliwość na swój kraj", to KE jest miejscem, gdzie reprezentuje się interesy wszystkich krajów europejskich.
Bieńkowska powiedziała, że przyznana jej teka obejmuje też kwestię dyskutowanej od wielu lat reindustrializacji. "W jednej z tych dyrekcji, które się połączą pod moim kierownictwem, są też na przykład kwestie dotyczące unijnego przemysłu obronnego" - dodała.
Według niej nowa Komisja Europejska stoi przed dużymi wyzwaniami - "z jednej strony będzie musiała sobie poradzić ze zbyt dużymi wydatkami w wielu krajach, a z drugiej strony musi pogodzić to z polityką ożywiania gospodarczego i przemysłem".
W późniejszej rozmowie z dziennikarzami, przy okazji przyjęcia dymisji gabinetu Donalda Tuska, Bieńkowska podkreśliła, że to "jest jedna z najbardziej interesujących z jej punktu widzenia tek w Komisji Europejskiej" i "naprawdę potężny organizm".
Dopytywana, kiedy padła propozycja, by była kandydatką na polskiego komisarza, Bieńkowska przyznała, że w połowie sierpnia i "to nie było jeszcze na pewno". "To była propozycja, że gdyby okazało się, że przyszły szef KE chce właśnie mnie, to czy ja bym się zdecydowała" - dodała. Jak zaznaczyła, długo nad tym myślała i "to nie była łatwa decyzja". "Zdecydowałam się i uważam, ze było warto. Nie patrzę na to z osobistego punktu widzenia, choć jest to awans, ale jest to dla Polski wielka rzecz" - dodała dotychczasowa wicepremier.
Przyznała, że nie boi się nowej funkcji, "choć ma respekt przed tym, co ją czeka". "Tam (w Brukseli) nigdy nie pracowałam, wypróbujemy się" - powiedziała Bieńkowska.
Pytana była także o czwartkową rozmowę z z kandydatką koalicji na premiera, marszałek Sejmu Ewą Kopacz i czy Kopacz pytała, kto powinien być jej następcą. "Rozmawiałyśmy o tym, jaki to powinien być człowiek. To powinien być przede wszystkim dobry manager, który utrzyma ten zespół, chodzi głównie o wiceministrów" - podkreśliła Bieńkowska.