Nieszczęścia przychodzą nie dlatego, że ludzie chcą walczyć, lecz dlatego, że chcą grzeszyć.
Dumnie wyglądają ci Rosjanie z frontu na Ukrainie. Jeden w drugiego terminatorzy. Obwieszeni sprzętem, rzucają nonszalanckie spojrzenia w kamerę – bo oto idą robić imperium. Od nich zależy przyszłość.
Coś podobnego widać na filmach z września 1939 roku. Mundury i sprzęt nieco inne, ale te same butne spojrzenia. I podobne zamiary.
Gdy patrzy się na potęgę militarną niektórych państw, można odnieść wrażenie, że to one decydują o kształcie rzeczywistości. I że to tam rozdaje się pomyślność ludów albo ich poniewierkę. O pokoju lub wojnie decyduje siła – decydują te słynne „dywizje”, których nie ma papież.
Doprawdy? 75 lat temu Hitler zdecydował o wojnie, która miała przynieść zwycięstwo Niemiec. Jak mu to ostatecznie wyszło, wszyscy wiemy. Pięć lat później żałosne resztki „terminatorów” szły w drugą stronę, ale już bez tego błysku w oczach, a za nimi ciągnęli dziadkowie dzisiejszych „terminatorów” ze wschodu, gwałcąc, rabując i paląc. Jak widać, można mieć najlepszą armię świata, a nie zrealizować kompletnie niczego i jeszcze innym ściągnąć na kark nieszczęście. Przepraszam, wyzwolenie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak