Piłkarska temida potrafi być bezwzględna dla maluczkich i bardzo wyrozumiała dla wielkich.
Na stadiony i ekrany telewizorów wracają pucharowe rozgrywki piłkarskie. W Lidze Mistrzów znów nie zagra żaden polski klub, mimo że tym razem Legia Warszawa okazała się w eliminacyjnym dwumeczu z Celtic Glasgow zdecydowanie lepsza. Odpadła niejako na własne życzenie, na skutek błędu popełnionego w dokumentacji. Bartosz Bereszyński, który wszedł na murawę w końcówce rewanżowego spotkania, co prawda odbył nałożoną na niego karę, ale we wcześniejszych spotkaniach, w których grać nie mógł, nie był formalnie uwzględniony w protokole. Efekt – walkower.
Dura lex, sed lex, prawo być może i surowe, ale należy go przestrzegać – komentowano wyeliminowanie Legii przy zielonym stoliku. Jest w tym sporo racji, warto jednak pamiętać, że UEFA, która tę karę nałożyła, widzi źdźbła, za to słabo dostrzega belki. Surowo karze maluczkich za błędy w papierach, przymyka oko na gigantyczną korupcję wielkich. Historia rozgrywek pucharowych pełna jest ustawionych meczów, znane są też nazwiska sędziów i zawodników opłacanych przez piłkarską mafię. Kilkaset takich przypadków ujawniono w wielkim dochodzeniu z 2013 roku, nieliczni zostali skazani, ale piłkarska Temida wobec nieuczciwych graczy była dużo bardziej wyrozumiała od sądów powszechnych.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Piotr Legutko