Afryka, Turcja, USA – to niektóre z kierunków potencjalnej ekspansji polskich eksporterów. Zakaz wwozu niektórych towarów do Rosji to także szansa dla nich.
13.08.2014 09:00 GOSC.PL
Embargo, jakie Rosja nałożyła na polskie warzywa, owoce i liczne produkty żywnościowe to silny cios w naszych rolników. Już teraz zaczyna się problem np. z papryką, której nie można wwieźć do Federacji Rosyjskiej, niedługo zacznie się z licznymi gatunkami owoców, choćby ze słynnymi jabłkami. Polski eksport owoców i warzyw był do tej pory bardzo mało zdywersyfikowany. Symbolem są polscy sadownicy: zwłaszcza na wschodzie kraju byli uzależnieni od sprzedaży swoich produktów na Wschód. Teraz będą musieli znaleźć sobie inne rynki zbytu. Do sadowników już zgłaszają się zainteresowani importerzy z Afryki północnej, dla których wiele naszych warzyw i owoców to towary luksusowe Także kraje Bliskiego i Dalekiego Wschodu mogą być zainteresowane zakupem naszych produktów. Embargo jest także dla nich szansą: zamknięcie rynku rosyjskiego spowoduje spadek cen polskiej żywności.
Innym potencjalnym kierunkiem są Stany Zjednoczone Ameryki. Tu sytuacja jest trudniejsza, bowiem Amerykanie, chroniąc własny rynek, zakazują importu wielu naszych produktów żywnościowych (choćby jabłek). Temat jest już poruszany niezależnie, podczas rozmów na temat podpisania Transatlantyckiego Partnerstwa w dziedzinie Handlu i Inwestycji (TTIP). Warto, by przedstawiciele Komisji Europejskiej postawili w negocjacjach kwestię szybszego zniesienia zakazu, posiłkując się także argumentami politycznymi. W końcu w tej ekonomicznej „zimnej wojnie” stoimy w końcu po jednej stronie barykady. Myślę, że sprawni negocjatorzy potrafiliby doprowadzić do realizacji tego postulatu.
Ciekawą propozycję złożył nam ambasador Turcji w Warszawie: uważa on, że Polacy mogliby sprzedawać do Rosji wieprzowinę (import zakazany ze względu na wystąpienie w Polsce afrykańskiego pomoru świń) za pośrednictwem Turcji właśnie. Trudno mi sobie to wyobrazić w praktyce – przecież Władimir Putin nie wprowadził embarga po to, żeby to samo mięso trafiało do Rosji z południa, jednak tego typu pomysły można traktować jako dowód otwartości na pogłębienie współpracy gospodarczej. Oczywiście rząd w Ankarze sam nie będzie kupował naszych produktów, ale może ułatwić polskim eksporterom wejście na tamtejszy rynek. Z tego skorzystają także tureccy importerzy i konsumenci, choć z pewnością akurat wieprzowina nie będzie tam towarem pierwszej potrzeby.
Wejście na nowe rynki to szansa sama w sobie. Poza tym polscy przedsiębiorcy mogą wykorzystać rosyjski zakaz do naprawienia błędów, które doprowadziły do sytuacji, w której Władimir Putin może grać ich losem w swojej polityczno-militarnej wojnie. Dzięki znalezieniu nowych odbiorców ich interesy mogą stanąć na solidniejszej podstawie. W przyszłości podobny szantaż może okazać się znacznie mniej dolegliwe.
Stefan Sękowski