Delegat na mecze Ligi Mistrzów Kazimierz Oleszek uważa, że odpowiedzialność za występy nieuprawnionych piłkarzy spoczywa na klubach. Przedstawiciele UEFA nie mają wiedzy na temat możliwości gry danego zawodnika w poszczególnych spotkaniach pucharowych.
W piątek europejska federacja (UEFA) ukarała walkowerem Legię Warszawa za rewanżowy mecz trzeciej rundy kwalifikacji Ligi Mistrzów z Celtikiem Glasgow. Na boisku w Edynburgu mistrzowie Polski wygrali 2:0 (u siebie 4:1), ale okazało się, że wprowadzony w końcówce spotkania Bartosz Bereszyński nie mógł w tym spotkaniu zagrać.
Jeszcze w poprzedniej edycji Ligi Europejskiej obrońca Legii otrzymał czerwoną kartkę, za którą powinien pauzować w trzech meczach. Nie wystąpił przeciwko szkockiej drużynie w Warszawie, zabrakło go też w obu potyczkach wcześniejszej fazy z irlandzkim St Patrick's Athletic. Okazało się jednak, że w drugiej fazie w ogóle nie było zgłoszony przez Legię, dlatego - według regulaminu UEFA - tych gier nie można zaliczyć mu na poczet odbytej kary.
"Delegaci nie mają takiej wiedzy, cała odpowiedzialność za występy nieuprawnionych piłkarzy spoczywa na klubach. Na 75 minut przed pierwszym gwizdkiem otrzymujemy składy podpisane przez kierowników i kapitanów zespołów. Naszym obowiązkiem jest przesłać ten dokument do UEFA jeszcze przed meczem, albo zaraz po jego zakończeniu. Ale nie znamy liczby kartek, nie wiemy, czy ktoś powinien pauzować za spotkania z poprzedniego sezonu" - powiedział PAP Oleszek.
Według niego, kluby mają dostęp do specjalnej bazy, w której znajdują się nazwiska zawodników zgłoszonych do europejskich rozgrywek, a wcześniej zatwierdzonych przez krajowe związki.
"Bereszyński od początku powinien być na 25-osobowej liście +A+. Jeśli nie został wpisany, to błąd" - przyznał.
W dwumeczu Legia triumfowała aż 6:1, a mogła wyżej, gdyby Chorwat Ivica Vrdoljak wykorzystał przynajmniej jednego z dwóch rzutów karnych na Łazienkowskiej. W sytuacji, gdy bilans bramek był remisowy (4:1 i walkower 0:3), o awansie Szkotów przesądził gol zdobyty na wyjeździe.
"Wydaje mi się, że przedstawiciele Legii Warszawa, kiedy dowiedzieli się o tej sytuacji powinni porozmawiać z Celtikiem Glasgow. Być może udałoby się przekonać Szkotów, aby wręcz poparli Legię, przesyłając do UEFA swoje stanowisko ws. karania rywala. Przecież mistrz Polski w dwumeczu był zdecydowanie lepszym zespołem i może wtedy skończyłoby się tylko na grzywnie finansowej. Chociaż z drugiej strony, kilka lat temu Celtic już awansował przy zielonym stoliku do Ligi Mistrzów. A wiadomo, że chodzi o duże pieniądze, za sam start w Champions League otrzymuje się ok. 9 milionów euro" - dodał delegat UEFA, a na co dzień dziennikarz piłkarski.
W 2011 roku Celtic awansował do fazy grupowej LE, mimo że na boisku był słabszy od szwajcarskiego Sionu (0:0 i 1:3). Sprawa dotyczyła nielegalnego wystawienia do gry przez Sion sześciu sprowadzonych latem zawodników, mimo zakazu transferów (na okres roku). Zaczął on obowiązywać wiele miesięcy po decyzji UEFA z 2009 roku, ze względu na przedłużający się proces cywilny.