Nie ma powodu, by adwokat lub notariusz nie mogli odwołać się do Boga podczas ślubowania. Sprzeciwianie się temu świadczy o fanatycznym zaślepieniu.
06.08.2014 17:05 GOSC.PL
Ministerstwo Sprawiedliwości proponuje, by adwokaci, komornicy, radcy prawni i notariusze mogli kończyć ślubowanie słowami „Tak mi dopomóż Bóg”. Chodzi tu o naprawienie niedopatrzenia w naszym prawie: w ten sposób ślubować mogą już sędziowie i prokuratorzy. Nie ma żadnego powodu, by przedstawiciele innych zawodów prawniczych mieli być pozbawieni tej możliwości – sprawą zajmie się teraz rząd.
Niestety szykuje się nam bezsensowna wojenka o usunięcie tego ewidentnego błędu, bo nie wszyscy zauważają absurdalność takiego różnicowania prawników. Już w lipcu Twój Ruch wymienił chęć przeprowadzenia tej zmiany jako jedno z przewinień wiceministra sprawiedliwości, Michała Królikowskiego. Robert Biedroń dopuścił się podłej manipulacji, stwierdzając, że zapis ten będzie „zachęcał” notariuszy i innych przedstawicieli zawodów prawniczych do wypowiadania tych słów i wskazując, że już wcześniej senat odrzucił tę zmianę z przyczyn merytorycznych. Miało to miejsce w 2013 roku i nie miało nic wspólnego z meritum poprawki zgłoszonej wówczas przez senatorów PiS. Izba wyższa nie zgodziła się na ten zapis, ponieważ pracowała wówczas nad ustawą deregulacyjną – wrzucanie do jednego worka zapisów ułatwiających dostęp do zawodów prawniczych oraz umożliwienia opcjonalnego zakończenia roty ślubowania wezwaniem do Boga faktycznie nie byłoby najlepszą praktyką legislacyjną. Jestem przekonany, że TR sięgnie po ten temat w celu ponownego skupienia na sobie uwagi opinii publicznej i ratowania pikujących notowań sondażowych.
Wypowiadanie słów „tak mi dopomóż Bóg” pod koniec ślubowania ma długą tradycję i jest zakorzenione nie tylko w polskiej praktyce. Konstytucja umożliwia je posłom, senatorom i prezydentowi – z tego prawa skorzystał także Janusz Palikot w 2005 roku. Ma służyć nie tyle manifestacji swojej wiary, co bezpośredniemu zwróceniu się do Boga o pomoc w sprostaniu słowom ślubowania. Wbrew wszelkim pokusom płynącym z posiadanego statusu, pełnienia urzędu lub wykonywania zawodu zaufania publicznego. Nie ma nic wspólnego z narzucaniem innym swoich poglądów (haloooo! Jest opcjonalne!!!), jest przyznaniem się do własnej grzeszności, którą pokonać może tylko Bóg. Być może "osobiści wrogowie Pana Boga" tego nie czują, ale tak właśnie widzą to katolicy, oskarżani przez nich o hipokryzję i świętoszkowatość. Ktoś, kto sprzeciwia się umożliwieniu prawnikom wypowiedzenia tych słów pod koniec ślubowania, wykazuje się fanatycznym zaślepieniem ateistyczną ideologią.
Stefan Sękowski