– Być może to ostatni wyścig. Chociaż zawodników z roku na rok jest więcej, zaczyna brakować nam pieniędzy. Jeśli tak dalej pójdzie, ludzie zaczną biegać „na dziko” jak w stanie wojennym – mówi Kazimierz Zimny, dyrektor maratonu, brązowy medalista igrzysk olimpijskich.
Pomysł narodził się w przełomowym dla Polski roku 1980. Wtedy wybuchła „Solidarność”. Na fali powszechnego entuzjazmu padła propozycja zorganizowania marszu robotników niosących duży drewniany krzyż. Pochód, którego inicjatorem był aktor Szymon Pawlicki, miał się odbyć na trasie między pomnikiem Poległych Stoczniowców w Gdańsku i Pomnikiem Ofiar Grudnia 1970 w Gdyni. Uczestnicy marszu chcieli wyrazić solidarność obu miast i upamiętnić poległych stoczniowców. Oczywiście idea ta nie spodobała się komunistom...
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jan Hlebowicz