W przeddzień 70. rocznicy wybuchu powstania warszawskiego władze gminy Sylt, na północy Niemiec, złożyły hołd Polakom zamordowanym na rozkaz generała SS Heinza Reinefartha, który po wojnie był burmistrzem leżącego na terenie gminy miasteczka Westerland.
Reinefarth nie odpowiedział przed sądem za zbrodnie.
W czwartek została odsłonięta tablica pamiątkowa, wmurowana w ścianę ratusza w Westerlandzie - największej miejscowości wyspy, będącej najbardziej znanym niemieckim kurortem nad Morzem Północnym, przy granicy z Danią.
Odsłonięcia dokonali wspólnie 88-letni socjaldemokrata Ernst Wilhelm Sojan i 19-letni mieszkaniec gminy Richard Jones. Samorządowiec z SPD od lat 60. zabiegał o rozliczenie się z byłym esesmanem, lecz - jak powiedział PAP - napotykał wszędzie na mur milczenia. "Nareszcie dopiąłem celu" - nie krył satysfakcji.
"Zawstydzeni pochylamy się nad ofiarami z nadzieją na pojednanie" - głosi napis wykuty na tablicy. Treść napisu była przez wiele miesięcy przedmiotem sporu.
Kontrowersyjna była przede wszystkim kwestia, czy należy odnieść się bezpośrednio do osoby Reinefartha i jego powojennej kariery. "Heinz Reinefarth, od 1951 do 1963 burmistrz Westerlandu, był jako dowódca grupy bojowej współodpowiedzialny za tę zbrodnię" - brzmi ostateczna wersja napisu.
Sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Krzysztof Kunert podziękował niemieckim organizatorom za inicjatywę. "Szlachetnym ludziom za szlachetne słowa składam ukłon" - powiedział, odnosząc się do treści napisu na tablicy.
Przed zabytkowym ratuszem z przełomu XIX i XX wieku zawisła w czwartek polska flaga.
Przewodniczący rady gminy Peter Schnittgard powiedział, że odsłonięcie tablicy jest "dobitnym, jasnym znakiem pamięci". Jak podkreślił, "ze wstydem" myśli o tym, że "jeden z nas" - "jeden z naszego ratusza" uczestniczył w okrutnych zbrodniach w Warszawie. Zdaniem przewodniczącego gest pojednania przychodzi "późno, ale nie za późno". "Nigdy nie jest za późno" - podkreślił.
W rozmowie z PAP Schnittgard powiedział, że szkoła, do której chodził, nie przekazała mu rzetelnej wiedzy o wojnie i niemieckich zbrodniach. "Uczyli nas nauczyciele, którzy byli na froncie lub wrócili z niewoli" - tłumaczył brak wiedzy.
Pastor Anja Lochner z Kościoła ewangelicko-luterańskiego zaznaczyła, że "stawiając czoło" wydarzeniom z przeszłości, pytaniom i także zarzutom, mamy nadzieję, że - jeśli Bóg tak chce - "cierpienie, wina i zaniechanie przemienią się w pojednanie".
Jak wyjaśniła, na zbrodniczą działalność Reinefartha podczas wojny zwróciła uwagę dopiero dzięki e-mailowi, otrzymanemu od anonimowego "historyka-amatora" z Warszawy. Teraz wiem, kto to jest, ale niech jego nazwisko pozostanie tajemnicą - powiedziała PAP.
Niemieccy protestanci z gminy Sylt od dawna domagali się potępienia przez władze splamionego zbrodniami byłego burmistrza. To oni apelowali też o upamiętnienie ofiar Reinefartha.
Gruppenfuehrer SS Reinefarth brał udział w pacyfikacji Warszawy podczas powstania. Podległe mu oddziały wymordowały w pierwszych dniach walk na Woli ponad 50 tys. mieszkańców stolicy, w większości cywili. Uczestniczył też w tłumieniu powstania na Starym Mieście, Powiślu i Czerniakowie.
Po wojnie Reinefarth zrobił polityczną karierę w RFN. W 1951 roku został burmistrzem Westerlandu. Siedem lat później zdobył mandat do parlamentu Szlezwiku-Holsztyna z listy Bloku Wszechniemieckiego/Bloku Wypędzonych ze Stron Ojczystych. Urząd burmistrza sprawował do 1963 roku; z landtagu odszedł w 1967 roku.
Były nazista miał opinię znakomitego administratora - przekształcił wyspę w czasach "cudu gospodarczego" lat 50. w wiodący kurort na wybrzeżu Morza Północnego, preferowany przez snobistyczne kręgi RFN. Po zakończeniu kariery politycznej pracował jako adwokat. Zmarł w 1979 roku, nie niepokojony przez zachodnioniemiecki wymiar sprawiedliwości, mimo interwencji ze strony Polski i NRD. Prowadzone przeciwko niemu w latach 60. śledztwo zostało umorzone z powodu braku dowodów - powiedział autor najnowszej publikacji o zbrodniarzu, Philipp Marti.
Wcześniej, na początku lipca uchwałę w sprawie Reinefartha przyjął parlament kraju związkowego Szlezwik-Holsztyn. "Głęboko ubolewamy nad tym, że po 1945 roku w naszym landzie zbrodniarz wojenny mógł zostać posłem do landtagu" - oświadczyli deputowani. Napisali, że "potępiają zbrodnie popełnione przez esesmana, a w szczególności brutalne stłumienie powstania warszawskiego" i poprosili ofiary o przebaczenie.