Amerykański projekt polityczny na Bliskim Wschodzie rozsypał się jak domek z kart. Z tego chaosu może się jednak wyłonić zaskakujący sojusz.
Używając imperialistycznej sieci medialnej, grożą sankcjami i działaniami wojskowymi każdemu, kto kwestionuje Holocaust i zdarzenia 11 września – jeszcze trzy lata temu w ten sposób na forum ONZ „zdemaskował” politykę Stanów Zjednoczonych ówczesny prezydent Iranu Mahmud Ahmadineżad. W odpowiedzi Amerykanie konsekwentnie określali Iran jako element „osi zła” oraz „państwo zbójeckie”. Dziś stosunki obu krajów są na zupełnie innym etapie. Sekretarz Stanu John Kerry i minister spraw zagranicznych Muhammad Javad Zarif określili ostatnie spotkanie jako „dobrą wymianę poglądów”. Całkiem obiecująco zakończyła się lipcowa runda negocjacji na temat irańskiego programu atomowego. Być może obserwujemy początek radykalnego odwrócenia sojuszy na Bliskim Wschodzie, zwieńczonego przymierzem Waszyngtonu i Teheranu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Legutko