Izraelska policja znalazła w środę rano zwłoki w lesie na zachodnich obrzeżach Jerozolimy. Palestyńskie media informują, że to uprowadzony poprzedniego dnia nastolatek z palestyńskiej dzielnicy Szuafat. Podejrzewa się odwet za śmierć trzech Izraelczyków.
We wtorek wieczorem, gdy trwały pogrzeby trzech uprowadzonych trzy tygodnie temu izraelskich nastolatków, przez Jerozolimę przetoczyła się fala antypalestyńskich ataków. W nocy policja otrzymała zgłoszenie o porwaniu 16-letniego Palestyńczyka z Jerozolimy Wschodniej.
"Na tym etapie skupiamy się na zidentyfikowaniu ciała i ustaleniu, czy jest związek między porwaniem chłopca, które zostało zgłoszone wczoraj, a ciałem znalezionym dziś rano" - powiedział PAP rzecznik izraelskiej policji Micky Rosenfeld.
Rzecznik dodał, że policja wciąż bada motywy i próbuje ustalić, czy do morderstwa doszło na tle nacjonalistycznym, czy było to przestępstwo pospolite.
Politycy i media sugerują, że to odwet za śmierć trzech Izraelczyków, o których zamordowanie władze Izraela oskarżyły dwóch członków Hamasu, Palestyńczyków z Hebronu na Zachodnim Brzegu Jordanu.
W okolicach domu rodzinnego zaginionego nastolatka w Szuafat w środę rano zebrały się tłumy; izraelskie wojsko rozpędziło zgromadzonych Palestyńczyków, bo blokowali trasę przejazdu tramwaju.
Członek rodziny uprowadzonego nastolatka powiedział PAP, że już w nocy z poniedziałku na wtorek w Szuafat doszło do podobnej próby porwania, wtedy siedmioletniego chłopca.
"To jest morderstwo najgorszego rodzaju. Barbarzyński czyn, który nie powinien mieć miejsca" - powiedział burmistrz Jerozolimy Nir Barakat. "Wierzę, że siły bezpieczeństwa postawią winnych przed sądem" - dodał.
Zbrodnię, której ofiarą padł najprawdopodobniej palestyński chłopiec, potępiła również izraelska minister sprawiedliwości Cipi Liwni i minister budownictwa mieszkaniowego i ogólnego Uri Ariel.
Gdy we wtorek wieczorem dziesiątki tysięcy osób zebrały się na pogrzebach izraelskich nastolatków w miejscowości Modi'in, przez centrum Jerozolimy przemaszerowało około 400 prawicowych ekstremistów i nacjonalistów, wzywających do zemsty, krzyczących "śmierć Arabom" i atakujących spotkanych po drodze Palestyńczyków. Dwie osoby trafiły do szpitala.
Tłum zaatakował grupę palestyńskich robotników na parkingu w centrum miasta, gdy ci siadali do wieczornego posiłku kończącego całodzienny ramadanowy post. Izraelskie media nazwały ten atak próbą linczu. Policja zatrzymała 48 osób i uniemożliwiła nacjonalistom dotarcie na Stare Miasto.