Wypadek miał miejsce tysiąc metrów pod ziemią. Ratownikom udało się w czwartek wydobyć z jaskini Riesending w pobliżu granicy z Austrią ciężko rannego niemieckiego speleologa Johanna Westhausera. Mężczyznę, uwięzionego pod ziemią przez prawie 12 dni, przewieziono śmigłowcem do kliniki w Murnau.
52-letni Westhauser ujrzał światło dzienne po ponad 274 godzinach od wypadku, do którego doszło na głębokości około tysiąca metrów, gdy spadła na niego lawina odłamków skalnych. Speleolog doznał poważnych obrażeń głowy a także klatki piersiowej i nie był w stanie o własnych siłach wyjść na powierzchnię. Pomoc wezwał jego kolega, który także uczestniczył w wyprawie.
W akcji ratowniczej, największej tego rodzaju w historii, uczestniczyło ponad 700 ratowników górskich z pięciu krajów: Niemiec, Austrii, Szwajcarii, Włoch i Chorwacji. 200 z nich zaangażowanych było w akcję w samej jaskini. Ewakuacja Westhausera na noszach była niezwykle trudna ze względu na strome i bardzo wąskie w niektórych miejscach korytarze.
Grotołaz przez cały czas był przytomny i w dość dobrym nastroju. Gdy po sześciu dniach ratownicy dotarli z nim na powierzchnię był wyczerpany, ale niezwykle szczęśliwy, że żyje.
"Czuje się on względnie dobrze" - powiedział Norbert Heiland, szef bawarskiego pogotowia górskiego. Westhauser został przewieziony śmigłowcem do kliniki w Murnau. W piątek na konferencji prasowej lekarze podadzą więcej informacji o stanie jego zdrowia.
Johann Westhauser, pracownik Instytutu Fizyki Stosowanej w Karlsruhe, jest doświadczonym speleologiem i był jednym z członków ekspedycji, która w 1995 roku odkryła system jaskiń Riesending w pobliżu granicy z Austrią.
Riesending jest najdłuższym i najgłębszym systemem jaskiniowym w Niemczech. Jego korytarze mają blisko 20 kilometrów długości i ponad 1100 metrów głębokości. Znajdują się w paśmie górskim Untersberg w Alpach Bawarskich na południu Niemiec, niedaleko Berchtesgaden.