Gdy Jezus dokończył tych mów, tłumy zdumiewały się Jego nauką.
Zdumienie tłumów mową Jezusa… Jak dzisiaj - ponad dwa tysiące lat po narodzeniu Chrystusa - oceniamy to, że tłumy się zdumiały Jego słowami? Czy skłonni jesteśmy dziwić się temu zbiorowemu zdumieniu? Przypisywać je niedojrzałości słuchaczy, ich niedostatecznemu przygotowaniu na przyjęcie Słowa? A niby kiedy mieliby na ich przyjęcie dojrzeć? Gdzie, w jaki sposób mieliby się na nie przygotować? Co innego chrześcijanie XXI wieku, ale przecież i wcześniejszych stuleci. Ci mieli możliwość dojrzewania w cywilizacji chrześcijańskiej, nie brakowało im czasu, by na naukę Jezusa móc się przygotować. Można potraktować to jako przywilej, ale w braku pierwotnego zdumienia widoczne jest też pewne zagrożenie. Pewien znany psycholog, bodaj Jung, ale dokładnie nie pomnę, pisał o tym, że jeśli obrazy świętości powszednieją, to zaczyna się szukać nowych, takich, które kryłyby w sobie Tajemnicę, które by – właśnie – zdumiewały.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Krzysztof Łęcki