Chiński rząd skierował na pekiński Plac Tiananmen i w okolice policję i wojsko, aby nie dopuścić do upamiętnienia tam 25. rocznicy krwawych represji z 1989 roku przeciwko uczestnikom prodemokratycznego protestu. W środę było tam więcej policji niż turystów.
Władze zabroniły jakichkolwiek rocznicowych uroczystości i od miesięcy dokładały starań, by rocznica masakry przeszła niezauważona. Według ugrupowań obrońców praw człowieka przed zbliżającą się rocznicą aresztowano około 50 osób.
Plac i jego okolice w środę patrolowali policjanci w mundurach i po cywilnemu oraz uzbrojeni żołnierze.
Turyści, chcąc wejść na plac, musieli przejść przez szpaler członków sił bezpieczeństwa, a następnie poddawano ich przeszukaniu na policyjnych punktach kontrolnych, ustawionych osiem miesięcy temu, kiedy na plac Tiananmen wjechał samochód, zabijając pięciu przechodniów.
Władze zakazały akredytowanym dziennikarzom kręcenia filmów wideo, robienia fotografii i prowadzenia rozmów z ludźmi zwiedzającymi plac i w jego okolicy, powołując się - jak powiedział reporter EFE - na "chińskie prawodawstwo" jako powód zakazu.
W rezultacie ścisłych środków bezpieczeństwa liczba kilkuset policjantów i żołnierzy przewyższała liczbę turystów pstrykających zdjęcia wielkiego portretu Mao Zedonga przed wejściem do Zakazanego Miasta.
Chińska cenzura przed rocznicą zablokowała dostęp do niektórych serwisów Google'a, w tym wyszukiwarki, map i platformy do publikowania zdjęć Picasa. Zablokowano też użytkowanie w sieciach społecznościowych, takich jak Weibo, niektórych słów i liczb - wydarzenia na Tiananmen są określane m.in. od daty masakry jako "6.4".
W nocy z 3 na 4 czerwca 1989 roku na Tiananmen, gdzie od połowy kwietnia trwały prodemokratyczne protesty, wjechały czołgi i wozy pancerne. Trwający siedem godzin atak zakończył się o świcie. Liczba ofiar dotąd pozostaje nieznana. W końcu czerwca 1989 r. ówczesny mer Pekinu przyznał, że zginęło 200 demonstrantów, w tym 36 studentów. Nieoficjalne szacunki mówią o dwóch tysiącach zabitych; aresztowano do trzech tysięcy ludzi.
Po 25 latach publiczna dyskusja o wydarzeniach na placu Bramy Niebiańskiego Spokoju, bo to właśnie oznacza nazwa Tiananmen, jest w Chinach nadal zabroniona.