Za zawieszenie procedury nadmiernego deficytu możemy być wdzięczni przede wszystkim polskim przedsiębiorcom.
03.06.2014 13:57 GOSC.PL
Komisja Europejska zawiesiła procedurę nadmiernego deficytu wobec Polski, zakładając, że już w 2015 roku spełnimy warunki jej całkowitego zakończenia. Gdy usłyszycie Państwo, że polski rząd chwali się tym faktem, nie podzielajcie entuzjazmu. Wbrew pozorom nie jest to jego wielka zasługa.
Procedura ta jest wdrażania przez KE w momencie, w którym deficyt finansów publicznych stanowi więcej, niż 3 proc. rocznego Produktu Krajowego Brutto danego państwa. Polega na wyrażaniu przez Komisję zaleceń co do rozwiązań budżetowych, a w ostateczności może oznaczać nałożenie na państwo członkowskie kar finansowych. Jednak do tej pory nikt ich nie musiał płacić, choć do poniedziałku procedurze poddane były prawie wszystkie państwa UE. Wszystko przez furtkę, jaką jest możliwość uznania nadmierny deficyt za przejściowy – i tak jest w przypadku większości winowajców, którzy podlegają procedurze od 5-6 lat (Polska od 2009 roku). Nałożenie kar zależy przede wszystkim od woli politycznej w samej UE, której nie ma. Procedura jest więc narzędziem nieskutecznym, jeśli chodzi o wymuszanie na państwach dyscypliny budżetowej, i nie zmienił tego także pakt fiskalny.
Przyjmijmy jednak, że faktycznie dzięki zawieszeniu procedury uniknęliśmy surowych kar, takich jak obcięcie funduszy unijnych. Czy mamy rządowi za co dziękować? Czy szacunki KE są takie a nie inne dzięki jego staraniom? Nie. Stosunek deficytu do PKB może zmienić, gdy zmniejsza się różnica między budżetowymi przychodami i wydatkami, albo gdy rośnie gospodarka. Za pierwszy element odpowiada rząd, za drugi – głównie pracujące społeczeństwo (dla uproszczenia abstrahuję w tym miejscu od wszelkich kontrowersji związanych z metodologią liczenia PKB). Według ustawy budżetowej deficyt finansów publicznych ma być w tym roku o ok. 6 mld złotych wyższy, niż był w ubiegłym. Nie wykluczam, że w rzeczywistości deficyt będzie jeszcze wyższy – przypominam, że w sierpniu ubiegłego roku sejm musiał nowelizować budżet, ponieważ minister Rostowski „pomylił się” w ustawie budżetowej o, bagatela, 16 mld złotych (ostatecznie deficyt był wyższy od pierwotnie zakładanego o 7 mld zł).
Dobre prognozy wynikają więc przede wszystkim z tego, iż KE przewiduje spory wzrost gospodarczy. Rzeczywiście, mamy koniunkturę, PKB w I kwartale tego roku wzrósł o 3,4 proc., ale trudno mi znaleźć rozwiązanie, jakim rządząca ekipa miałaby się do tego przyczynić. Zawieszenie procedury zawdzięczamy więc głównie polskim przedsiębiorcom. Za rok, gdy zgodnie z planem całkowicie wyjdziemy z procedury, będziemy mogli za to podziękować także prostytutkom, przemytnikom i dilerom narkotyków, gdyż Unia Europejska, chcąc ułatwić rządom manipulowanie statystykami, nakazała wliczanie do PKB także szacunkowych dochodów osiąganych na czarnym rynku (GUS będzie robił to od września). Życzę ministrowi Szczurkowi, by realnie obniżając deficyt oszczędził nam tego wstydu.
Stefan Sękowski