Pielgrzymka papieska jeszcze się nie rozpoczęła, a już przynosi owoce.
Papież przybywa do Ziemi Świętej przede wszystkim jako pielgrzym. Cel wizyty w centrum świata, gdzie na niewielkiej przestrzeni mają swe świątynie wszystkie wspólnoty chrześcijańskie, najpełniej wyraża motto pielgrzymki: „Aby byli jedno”, oraz jej logo: święci Piotr i Andrzej obejmujący się na jednej łodzi.
Nie ma innego miejsca na Ziemi, gdzie to hasło ma tak praktyczny wymiar. W Jerozolimie, chrześcijanie różnych wyznań żyją nie tylko obok siebie, ale i ze sobą. Sporo tu małżeństw mieszanych i mnóstwo życiowych problemów z tym związanych, są też niekończące się spory proceduralne, które trzeba rozwiązywać na bieżąco. „To taki dialog przy filiżance kawy” - mówi ojciec Piotr Blajer, franciszkanin pracujący na co dzień w szkole biblijnej w Jerozolimie.
O tym, jak poważnie traktowany jest ten inny dialog „na górze”, świadczy fakt, że wszystkie działające tu kościoły chrześcijańskie zorganizowały wspólne modlitwy i nabożeństwa, prosząc Boga o dobre owoce papieskiej pielgrzymki. Rozpoczęły się one 14 maja adoracją Krzyża w prawosławnej kaplicy na Golgocie, a zakończyły wczoraj modlitwą różańcową w konkatedrze patriarchatu łacińskiego i mszą świętą w katedrze melchickiej. W ciągu dziewięciu dni spotykano się także w świątyniach koptyjskiej, ormiańskiej i luterańskiej. Tam chrześcijanie faktycznie „byli jedno”. To pierwszy sukces tej pielgrzymki.
We wszystkich materiałach prasowych z nią związanych, jakie otrzymują przybywający do Jerozolimy goście, dominują dwie fotografie, które dzieli 50 lat. Na pierwszej Paweł VI i patriarcha Atenagoras, na drugiej Franciszek i Bartłomiej. Ich prywatne spotkanie w pół wieku od rozpoczęcia pojednania obu siostrzanych Kościołów – i wspólna modlitwa przy Grobie Pańskim w niedzielny wieczór – będzie niewątpliwie punktem kulminacyjnym pielgrzymki.
Ksiądz Piotr Żelazko, który stoi na jej czele wspólnoty katolików języka hebrajskiego, także uczestniczył w dziewięciodniowych modlitwach. Z jednej strony bardzo cieszy się na tę pielgrzymkę i liczy, że umocni ona tutejszych katolików w wierze. Z drugiej strony, trudno mu ukryć żal, że większość wyznawców Chrystusa posiadających obywatelstwo izraelskie nie będzie mogła modlić się wraz z papieżem w Betlejem. To taki paradoks, o którym najcelniej wyraził się kiedyś ks. prof. Waldemar Chrostowski, wybitny biblista, pisząc, że dziś Jezus nie mógłby się narodzić w Betlejem, bo Józef i Maryja jako obywatele Izraela – zgodnie z rozporządzeniem władz tego państwa - nie mogliby tam wjechać ani wejść.
Piotr Legutko