Gdyby Janusz Korwin-Mikke mógł swoje poglądy na temat obrony życia zrealizować w praktyce, doprowadziłby do rozkwitu aborcyjnego podziemia.
12.05.2014 10:21 GOSC.PL
W najbliższym numerze „Gościa Niedzielnego” ukaże się blok dotyczący wyborów do Parlamentu Europejskiego. Mnie przypadło opisanie poglądów Nowej Prawicy Janusza Korwin-Mikkego. Jeśli chodzi o kwestie pro life, z grubsza znałem stanowisko partii i jej lidera. Ci ludzie mają w większości przypadków poglądy konserwatywne, z list Nowej Prawicy startują także osoby zaangażowane w obronę życia – jak np. Marta Nowicka z Bydgoszczy (zbieżność nazwisk przypadkowa), lekarka, która wspólnie ze Stowarzyszeniem KoLiber koordynując w swoim mieście projekcję filmu „October Baby” starała się wywołać u młodzieży refleksję na temat zabijania dzieci nienarodzonych. Także sam JKM uważa aborcję za morderstwo, choć jednocześnie jest za utrzymaniem obecnego „kompromisu” w tej sprawie, ponieważ boi się efektu wahadła (linia "gowinowska": zakażemy aborcji, a potem premierem zostanie Joanna Senyszyn i zalegalizuje aborcję postnatalną). Pisząc swoją notkę chciałem jednak znaleźć potwierdzenie swojej wiedzy – i w tej sposób trafiłem na filmik ze spotkania z Korwinem, które odbyło się dwa lata temu w Zamościu.
Prezes NP Swojego Nazwiska odpowiadał na pytanie publiczności o dopuszczalność legalności aborcji. Zacytuję nieco dłuższy fragment wypowiedzi (pod tekstem będzie można obejrzeć filmik), żeby nie było wątpliwości, że nie dokonałem manipulacji: „Nie dopuszczamy zabójstwa, natomiast to inna para kaloszy, na ile państwo powinno to drastycznie śledzić. Zgorszenie publiczne powstaje, jeżeli takie rzeczy są robione publicznie. Natomiast jeżeli pan się nie dowie, że została dokonana aborcja, to tak, jakby z punktu widzenia publicznego aborcji nie było. Także jest pytanie, na ile gorliwie państwo powinno to ścigać. Oczywiście nie można dopuścić do tego, żeby kodeks karny dopuszczał zabijanie ludzi, nawet poczętych. (…) Nie zgadzam się z tym, że należy agresywnie szukać przypadków dokonania aborcji. Jak coś wpadnie w łapy państwa, to oczywiście trzeba to ukarać, natomiast od tysiącleci kobiety dokonywały aborcji i nie było to nigdy tematem.”
Janusz Korwin-Mikke stwierdza także, że w XIX wieku byłby zwolennikiem aborcji oraz że 10-tygodniowy płód może przeżyć poza łonem matki (co prawda w inkubatorze), ale spuśćmy na ten koncert ignorancji zasłonę milczenia. Zwolennicy JKM twierdzą często, że mówi on to, co mówi (często głupio, zawsze kontrowersyjne), ale jego stwierdzenia o kobietach, niepełnosprawnych czy lekkiej pedofilii nie mają konsekwencji praktycznych. Ta wypowiedź Korwina miałaby bardzo drastyczne konsekwencje praktyczne. Wyobraźmy sobie, że Janusz Korwin-Mikke zostaje ministrem spraw wewnętrznych. Podległa mu policja dostaje czytelny sygnał, że owszem, polskie prawo zakazuje aborcji, ale nie należy jej ścigać. Wiedza o tym, że funkcjonariusze policji będą na nią przymykać oko (poza jakimiś „katolickimi fundamentalistami”), szybko rozejdzie się w społeczeństwie. Coraz łatwiej będzie można znaleźć tzw. lekarza, który „przywróci miesiączkę” nie bojąc się kary.
Efektem byłby rozkwit podziemia aborcyjnego w Polsce. Dodatkowo świadomość istnienia martwego prawa podkopałaby i tak niskie poczucie praworządności w naszym kraju. Mimo jednego z najlepszych (choć niedoskonałego) rozwiązań prawnych dotyczących ochrony życia w Europie szybko wzrosłaby w Polsce liczba nielegalnych aborcji – być może nawet do liczb zmyślonych przez środowiska feministyczne. Efekt ten spotęgowałoby także prawdopodobne ścięcie do zera pomocy np. dla młodocianych matek. Można oczywiście twierdzić, że powinny zajmować się nią instytucje niepaństwowe, ale jeśli Korwin twierdzi, iż o aborcji nie powinno się mówić publicznie, to trudno sobie wyobrazić, by taka pomoc mogła mieć charakter masowy i systemowy.
Efekt humorystyczny wypowiedzi Korwina wzmacnia także to, że swoją wypowiedź podsumowuje słowami: „bądźmy ludźmi rozsądnymi”. Środowisko okołokorwinowskie chętnie ukazuje siebie jako realistyczne (poprzednia partia JKM nazywała się nawet Unia Polityki Realnej) i zdroworozsądkowe. Niestety, w wykonaniu Korwina ów zdrowy rozsądek przejawia się głównie w mówieniu o tym, że aktywiści z Majdanu byli szkoleni w Polsce lub prezentowaniu antyaborcyjnych poglądów, których konsekwencją byłby wzrost liczby aborcji.
Nie dopuszczamy zabójstwa! Tym bardziej - opłacanego przez podatników! - Korwin-Mikke o aborcji
asmeredakcja
Stefan Sękowski