W Polsce trudno legalnie kupić domowy ser, pasztet czy dżem. Wszystko przez prawo, które traktuje tak samo wielkiego przetwórcę i drobnego rolnika.
Z fasoli nie da się tylko żeberek zrobić, bo nie ma w niej kości – śmieje się pani Janina Molek z Tropia nieopodal Nowego Sącza. Ma 72 lata i głowę pełną przepisów na produkty z fasoli „Piękny Jaś”, którą jeszcze do niedawna sama uprawiała: od różnego rodzaju zup, przez pierogi, po pasztety i kotlety. – Pamiętam, jak moja babcia robiła torty z fasoli. To było tuż po wojnie, kiedy było biednie, trudno było o mąkę – opowiada. O zdrowotnych zaletach fasoli może opowiadać godzinami, umiejętnościami chętnie dzieli się z zainteresowanymi. Ma tylko jeden problem: swoich wyrobów nie może sprzedawać. – Nie chcę ryzykować. Mam swoje lata, niewielką emeryturę, gdybym miała problemy z urzędem skarbowym, mogłabym dostać wysokie kary. Szkoda, bo gdybym mogła legalnie handlować swoimi wyrobami, więcej osób by się o nich dowiedziało. Póki żyję, chcę swoją wiedzę o fasoli przekazać innym. Nie zależy mi na wielkich zarobkach, bylebym nie dokładała do produktów – tłumaczy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Stefan Sękowski