Ukraiński Czerwony Krzyż oskarżył w piątek siostrzaną rosyjską organizację, że po aneksji Krymu, naruszając zasady międzynarodowe, przejęła jego oddziały na półwyspie. Jak podaje agencja UNIAN, wartość zagarniętego mienia szacuje się na około 5 mln dolarów.
Prezes Towarzystwa Czerwonego Krzyża Ukrainy Iwan Usiczenko poinformował na konferencji prasowej, że rosyjski Czerwony Krzyż ustanowił oddział swej organizacji na bazie działającego dotąd w Autonomicznej Republice Krymu (ARK) ukraińskiego oddziału. Rosyjscy działacze przejęli jego lokale, sprzęt oraz zapasy przeznaczone na wypadek sytuacji nadzwyczajnych.
Usiczenko oszacował wartość tego mienia na około 5 mln dolarów. Ocenił, że powinno ono zostać zwrócone stronie ukraińskiej. "Niech rosyjski Czerwony Krzyż utworzy własną organizację na Krymie i zapewni konieczne do działania wyposażenie" - zaapelował.
Prawnik Anton Kuc, który wraz z Usiczenką wystąpił na konferencji, oskarżył stronę rosyjską, że postępując w ten sposób naruszyła zasady, które obowiązują organizacje humanitarne. Chodzi o zasadę neutralności, zgodnie z którą Czerwony Krzyż nie może angażować się po jednej stronie konfliktu, zasadę jedności, która mówi, że nie powinno być w jednym kraju dwóch rywalizujących organizacji oraz zasadę, że towarzystwa Czerwonego Krzyża powinny sobie wzajemnie pomagać.
Ukraiński Czerwony Krzyż wezwał stronę rosyjską, by zaniechała podobnych działań. Zwrócił się także do Międzynarodowej Federacji Towarzystw Czerwonego Krzyża oraz do Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża (ICRC) z apelem o zwołanie konsultacji. Ich celem miałoby być utrzymanie jedności ukraińskiej organizacji Czerwonego Krzyża.