Co roku wspominam najkrótsze kazanie wielkanocne, które kiedyś usłyszałem podczas Rezurekcji: „Dziś Jezus Chrystus zmartwychwstał. Tylko dlaczego ty wciąż w to nie wierzysz?”.
Po tych słowach kapłan usiadł. Zapanowała cisza trwająca pięć minut. Kiedy nasze dzieci mają klasówkę, maturę, ważną rozmowę, mówimy: „Trzymam za ciebie kciuki”. I gdy nadchodzi czas owego wydarzenia, zaciskamy dłoń, trzymamy tak długo, jak to jest możliwe, wierząc w moc tego uścisku bardziej niż w modlitwę. Odprawiamy rytuały, które mają przynieść nam szczęście, ochronić przed złym wydarzeniem. Usiądź przed drogą, postukaj w niemalowane drewno… Sobie dajemy moc sprawczą, taką magiczną, przyzywamy „dobre” moce wszechświata. A kiedy idziemy do kościoła, patrzymy w Zmartwychwstałego, widzimy jakiś chleb, wino, tradycję, nakaz, nudę, księdza, który znów za długo na kazaniu gadał. Do tego zimno w kościele. Nasz kciuk ma dla nas większą moc niż Bóg. Wierzymy horoskopom. Uznajemy prawdę pseudoautorytetów mówiących w telewizji i radiu, piszących w prasie. Ale nie czytamy Pisma Świętego, aby poznać opinie i prawdę Jezusa Chrystusa. W życiu uczciwość przegrywa z cwaniactwem, którym się później chwalimy. W co wierzę ja, nazywający się chrześcijaninem? Jezus zmartwychwstał. Pora w to prawdziwie uwierzyć i oddać się Bogu, wyzwalając się z uścisku szatana, wyzwalając się z lęku. Alleluja!
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Krzysztof Kozłowski