Agresja Federacji Rosyjskiej na Ukrainę oznacza bardzo poważny problem dla rosyjskiego prawosławia, które jest silnie obecne w tym kraju.
Warto zauważyć, że kiedy Cyryl przyjeżdżając w minionych latach na Ukrainę nawiązywał do tej koncepcji, to zwierzchnik miejscowego prawosławia podlegającego Moskwie, metropolita Wołodymyr, zachowywał wymowne milczenie lub rozpoczynał inny temat.
Koncepcji "Ruskiego Świata" ostro przeciwstawili się też polscy biskupi, którzy uczestniczyli w przygotowaniu Wspólnego Przesłania do Narodów Polski i Rosji. Metropolita Hilarion, który w imieniu Patriarchatu Moskiewskiego uczestniczył w tych rozmowach, zaproponował, aby od strony rosyjskiej orędzie to zostało ogłoszone także w imieniu narodów Ukrainy i Białorusi. Na co abp Henryk Muszyński odpowiedział, że polskiego Episkopatu to nie interesuje, gdyż z tamtymi narodami prowadzone są odrębne dialogi.
Linia patriarchy Cyryla
Sam patriarcha Cyryl wypowiedział się po raz pierwszy na temat sytuacji na Ukrainie 22 lutego, w zupełnie innym stylu niż ks. Czaplin. Jego oświadczenie utrzymane było w tonie "bólu i niepokoju" z powodu śmierci tak licznych ofiar [zastrzelonych na Majdanie - przyp. KAI] i zawierało wezwanie, aby "konsekwentnie nawoływać walczących ze sobą do pokoju i miłości braterskiej". Zapowiedział też nabożeństwa we wszystkich świątyniach RKP "w intencji pokoju na Ukrainie i o wieczny pokój dla ofiar wydarzeń w Kijowie".
Cyryl pokazał w ten sposób, że linia Patriarchatu Moskiewskiego nie jest tożsama ze stanowiskiem prezydenta Rosji Władimira Putina. Dał do zrozumienia, że Cerkiew - wbrew utartym schematom myślenia - nie zawsze musi iść "na pasku" aktualnego imperatora. Zdawał sobie sprawę, że poparcie przezeń Putina mogłoby spowodować rozpad rosyjskiego prawosławia, gdyż - w trosce o swych wiernych - musieliby przeciwstawić się mu biskupi ukraińscy.
Opór "moskiewskich" hierarchów ukraińskich
Dyplomatyczne oświadczenie patriarchy Cyryla nie usatysfakcjonowało jednak podlegającej mu hierarchii na Ukrainie, co stało się zresztą okazją do znamiennej dyskusji z ich moskiewskim zwierzchnikiem. 1 marca metropolita Onufry - stojący na czele rosyjskiego prawosławia na Ukrainie - zaapelował do patriarchy Cyryla, by uczynił on wszystko, aby zapobiec rozlewowi krwi na Ukrainie. Przestrzegł, że jeśli interwencja nastąpi, to "narody ukraiński i rosyjski zostaną wciągnięte do konfrontacji, która będzie miała katastrofalne skutki dla naszego kraju”.
Cyryl nazajutrz obiecał, że zrobi "wszystko co tylko będzie możliwe, aby przekonać tych, w których rękach znajduje się władza, że nie wolno dopuścić do śmierci ludności cywilnej na drogiej memu sercu ziemi Ukrainy". Dodał, że "naród ukraiński powinien sam, bez wpływów zewnętrznych, określać swoją przyszłość".
Czy patriarcha Cyryl kiwnął palcem, aby spełnić swe obietnice - tego nikt nie wie. W każdym razie nie poparł ani referendum na Krymie ani jego aneksji przez Federację Rosyjską. Kiedy Putin wygłaszał na Kremlu historyczne orędzie, ogłaszające włączenie Krymu do Federacji Rosyjskiej, Cyryla - w przeciwieństwie do zwierzchników innych religii - nie było na sali. Natomiast Święty Synod Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego w oświadczeniu wydanym dwa dni później apelował "by nie dopuścić do powtórki z przemocy" oraz wyraził wyraźny niepokój o jedność prawosławia. Biskupi RKP podkreślili, że granic Kościoła nie wyznaczają opcje polityczne, różnice etniczne ani nawet granice państwowe.