„Ocalony” jest filmem o odwadze, przyjaźni, sile przetrwania i patriotyzmie.
Film Petera Berga śmiało można porównać z „Helikopterem w ogniu”, chociaż nie jest wielkim widowiskiem jak dzieło Ridleya Scotta. To raczej kameralny dramat wojenny. Oba oparte zostały na faktach i są również dowodem, w jaki sposób Hollywood potrafi zamienić klęskę w zwycięstwo. A przecież nie zawsze tak było, o czym świadczą na przykład filmy poświęcone wojnie wietnamskiej. Najgłośniejsze z nich były wyrazem krytycznego stosunku do wojny, w której Amerykanie wygrali wszystkie bitwy, ale ostatecznie przegrali ją, porzucając Wietnam na pastwę komunistów. Przegrali ją także w mediach, które prowadziły szczegółowe dochodzenie na temat zbrodni amerykańskich żołnierzy, a później w filmach, które ukształtowały obraz tej wojny na całe pokolenie. I kształtują do dzisiaj. Wystarczy przypomnieć „Czas Apokalipsy”, „Pluton”, „Urodzony 4 lipca” czy „Ofiary wojny”. Amerykańskie gwiazdy wyprawiały się do Północnego Wietnamu, a wzruszona Jane Fonda w czasie wizyty w Hanoi w 1972 roku, siedząc na dziale przeciwlotniczym, łkała, słuchając śpiewanej przez północnowietnamskich żołnierzy pieśni dedykowanej nieżyjącemu już Wujkowi Ho. Krwawy dyktator nie tylko dla niej był dobrodusznym wujaszkiem Ho.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Edward Kabiesz