Chciałabym powiedzieć, że duchowa adopcja ma sens.
Jestem mamą adopcyjną dwóch synów i pierwszy z nich począł się mniej więcej w czasie, gdy podjęłam duchową adopcję (oczywiście kompletnie nie wiedząc za kogo i wtedy jeszcze nie planując prawdziwej adopcji), urodził jak skończyłam, a podanie o adopcję złożyliśmy z mężem właśnie w okolicy jego urodzenia (oczywiście, nie wiedząc, że jest już na świecie).
Nasz drugi syn jest niepełnosprawny psychicznie (wpływ alkoholu w czasie ciąży) i wymodlił nam (spontanicznie od siebie) biologicznego syna, co przy bardzo kiepskiej drożności jajowodów (pierwsze badanie - jeden całkowicie niedrożny, drugi przepuścił niewiele kontrastu. Po leczeniu niby lepiej, ale dzieci nie było przez 15 lat. Z punktu widzenia medycyny mieliśmy 1 proc. szans, przed poczęciem już się od 7 lat nie leczyliśmy).
Cuda się zdarzają, ale gdyby nie Bóg, ani do adopcji nie bylibyśmy zdolni, ani nasz Jerzy Wiktor by się nie począł. Chwała Panu!!!!
Barbara Gentkowska