Po krótkim spotkaniu z papieżem 37-letni Jérôme Kerviel – najbardziej zadłużony człowiek na świecie – idzie pieszo z Rzymu do Paryża, gdzie czeka go więzienie.
Jérôme Kerviel mógłby być jednym z bohaterów „Wilka z Wall Street” Martina Scorsese – jego los idealnie ilustruje świat współczesnych finansów, który od wielkiej deregulacji rynków pod koniec ubiegłego wieku stał się czymś w rodzaju wielkiego kasyna. Kerviel przegrał w nim z kretesem: musi zwrócić bankowi prawie 5 mld euro. W porównaniu z tym ciężarem orzeczona dodatkowo kara trzech lat więzienia wydaje się nieistotna. Gdyby zarabiał 2 tys. euro miesięcznie i oddawał wszystko na obsługę długu, potrzebowałby ponad 200 tys. lat, by go spłacić. Musiałby jednak z czegoś żyć, więc trzeba liczyć 360 tys. lat. Nikt oczywiście nie ma złudzeń. Były trader nigdy nie spłaci swoich zobowiązań, a jego dług to kara finansowego dożywocia. Kerviel napisał list do papieża Franciszka i w środę 19 lutego rozmawiał z nim krótko po audiencji generalnej. Papież powiedział mu tylko, że „będzie modlił się za niego”, ale Kerviel bardzo to spotkanie przeżył. Postanowił wrócić do Paryża pieszo, z plecakiem pielgrzyma, i rozmawiać z ludźmi o „tyranii rynków finansowych” i „przesłaniu papieża”. Chodzi o wystąpienie Franciszka z maja ubiegłego roku, kiedy w czasie spotkania z ambasadorami akredytowanymi w Watykanie Franciszek surowo skrytykował „nową, niewidzialną tyranię” ekonomii „bez twarzy”. Mówił o szkodliwych „ideologiach promujących absolutną autonomię rynków i spekulacji finansowych, niezależnych od wszelkiej kontroli państw”, które „redukują człowieka do dobra konsumpcyjnego, które można użyć i potem wyrzucić”, i skazują większość ludzi na „codzienny strach przed jutrem”. „Pieniądze mają służyć, nie rządzić” – podkreślał Franciszek. „Dla mnie papież jest wzorem uczciwości i prawości” – tłumaczył Kerviel. Jeśli jego ostatnie odwołanie – 19 marca – potwierdzi karę więzienia, dotrze tam po 1400 km marszu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jerzy Szygiel