Gdy dokładnie analizuje się historię nauki, nietrudno dojść do wniosku, że większość z tych odkryć, które zrewolucjonizowały nasze życie, nie miała prawa się udać. Przynajmniej zdaniem autorytetów.
Podobno najłatwiej dokonywać odkryć samoukom, bo ci, pozbawieni formalnej edukacji, jeszcze nie wiedzą, co jest możliwe, a co nie. Nowoczesna edukacja zamiast opowiadać o świecie, prowadzi przez niego za rękę. Przypomina wycieczkę po starym, pełnym tajemnic zamku. Niczego nie można dotknąć, nigdzie nie można zaglądnąć. Najciekawsze są oczywiście pozamykane na klucz drzwi. Na pytanie, dlaczego są zamknięte, przewodnik odpowiada: „bo tam nie ma niczego ciekawego”. Nie trzeba zresztą zamku, wystarczy szkolna klasa. Zwykle ze zbyt dużą liczbą uczniów. Nauczyciel nie jest w stanie odpowiadać na pytania wszystkich. Problem nie dotyczy zresztą tylko edukacji na poziomie podstawowym. Od dawna wiadomo, że najlepiej sprawdza się system, w którym student pracuje ze swoim mistrzem – profesorem. Ten drugi ma dla niego czas i w tempie dostosowanym do indywidualnych potrzeb wprowadza go w nieznany świat. Taki system działa na najlepszych światowych uniwersytetach. Ale na nich studiuje promil wszystkich studentów.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Rożek