Zana Ramadani działa w Femen i określa tradycyjny model rodziny jako „nazistowski”. Należy też do Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej.
18.02.2014 13:19 GOSC.PL
Pochodząca z Albanii Zana Ramadani przewodniczy w swoim okręgu młodzieżówce CDU, jest tam także wiceprzewodniczącą struktur partii. Poza tym działa w Femen – organizacji określającej się jako „sekstremistyczna”, której członkinie protestują topless przeciwko temu, co je uwiera: Ramadani konkretnie przeciwko prostytucji i programowi „Top Model”.
Podczas panelowej dyskusji z publicystką i zarazem partyjną koleżanką Birgit Kelle nazwała model tradycyjny model rodziny, w którym istnieje ojciec, matka i dzieci, „narodowosocjalistycznym”. – Ważne jest dla mnie, by wspierać ludzi, którzy chcą wychowywać dzieci, i to bez względu na sposób życia. Nie ma dla mnie znaczenia, czy mężczyzna z mężczyzną, kobieta z kobietą, czy jakkolwiek inaczej – stwierdziła. Tłumaczyła także swoją koleżankę, która wskoczyła półnaga na ołtarz w katedrze kolońskiej: – Chodziło o to, żeby znaleźć sobie platformę do głoszenia poglądów, Józefina później udzieliła wielu wywiadów.
Kelle nie pozostawiła na niej suchej nitki, stwierdzając, iż to zwyczajnie złe zachowanie, a Femen zakłócając Mszę św. łamie prawa także kobiet, które znajdowały się wówczas w świątyni. Komentując akcje Femen zacytowała Zygmunta Freuda, który stwierdził kiedyś, że „utrata wstydu jest najpewniejszym objawem początku utraty zmysłów”. Z kolei według tygodnika „Junge Freiheit” do władz CDU wpłynął wniosek o wykluczenie Ramadani z partii.
Dobrze, że wśród chadeków znajdują się tacy, którzy nie tolerują haniebnych zachowań i poglądów. Pytanie tylko: dlaczego tak późno? O tym, że Ramadani działa w Femen, wiadomo od ponad roku. Aktywistki nie wyrzucono z ugrupowania po tym, jak paradowała z gołymi piersiami po hamburskiej dzielnicy „czerwonych latarni”, czy gdy zakłóciła teleturniej. Swoje horrendalne poglądy głosi od dawna – mimo to jej koleżanki i koledzy wybrali ją do władz lokalnych struktur partii i młodzieżówki. Inni działacze partyjni traktują ją jako kompetentnego uczestnika panelowej debaty, chociaż z jej ust nie pada nic ponad feministyczne slogany.
O tym, że niemiecka CDU nie ma z tradycyjną chadecją nic wspólnego i mogłaby swobodnie pozbyć się „C” ze swojej nazwy, by stać się centrusiową Unią Demokratyczną, wiadomo od dawna. Nie przeczuwałem, że jest aż tak źle.
Stefan Sękowski